Spektakl "Balladyna" wystawiany w Gdyńskim Centrum Kultury nawiązywał do tragedii Juliusza Słowackiego. Muszę przyznać, że dzieło to jest ciągle żywe. Tomasz Podsiadły, który wyreżyserował tą sztukę włożył w to wiele pracy. Przedstawienie ogląda się z bijącym sercem i ciągłym zaciekawieniem co nastąpi w kolejnej chwili. Świetnie napisany scenariusz, idealnie odzwierciedla książkę. Balladyna była już wiele razy wystawiana w całej Polsce, lecz nigdy nie nudzi się odbiorcy. Główna rola świetnie przedstawiła tragizm tej postaci. Świetnie zarysowała takie uczucia jak gniew, stanowczość i chciwość dziewczyny. Pokazała jak dąży się do celu po trupach oraz co można zrobić dla władzy. Scenografią oraz kostiumami dzieła zajęła się Anna Rociorek-Grabowska nadając spektaklowi wyjątkowy nastrój. Najbardziej zachwycające w przedstawieniu były stroje aktorów. Odznaczały się one wyjątkowym dopasowaniem do lektury. Przywoływały symbolikę czystości i zła, a zatem baśniowego kontrastu. Nie można pominąć także oprawy muzycznej, która w niektórych momentach przepełniała serce grozą. Było to dzieło Jarosława Barczewskiego. Ciekawym elementem były uderzające o siebie kamienie, które zapowiadały kolejne morderstwa, a później cichły. Spektakl był wyjątkowo ciekawy i uniwersalny. Każdy niechętny do czytania lektury mógł wyciągnąć z niego równie dobre wnioski. Na pewno nie jeden uczeń po obejrzeniu ,, Balladyny '' zapamięta, że ,, nie ma zbrodni bez kary '' .