Znowu... No OK... Będzie bardziej w stylu opowiadania, ale to bajka:
Pewnego pięknego dnia nad morzem mewa zobaczyła rybkę na plaży. Była zupełnie bezbronna. Mała rybka podskakiwała wymachując ogonkiem. Chciała wrócić z powrotem do morza. Powoli zaczęła się ruszać coraz wolniej. Coraz mniej miała w sobie energii.
- Hej rybko- mały chłopiec z wiaderkiem podbiegł do rybki i wrzucił ją do pojemniczka. - Czemu wyskoczyłaś z morza?
Mewa wszystko obserwowała krążąc w pobliżu. Widziała gdzie chłopiec wrzucił rybkę.
- Jak ci rybko na imię?- zapytał maluch.
- Jestem Rybka Latająca- powiedziała i podskoczyła we wiaderku.
- Co ci się stało?
- Morze wyrzuciło mnie na brzeg. Prawie bym zdechła. Dzięki tobie mewa mnie nie zjadła, a przy okazji uratowałeś mi życie. Dziękuję po stokroć. Jak mnie wypuścisz do morza będę mogła spełnić twoje jedno życzenie.
- Mogę prosić o cokolwiek?- chłopczyk się rozmarzył o sławie, pieniądzach, nowych grach komputerowych... .
- Tak, możesz zażyczyć sobie wszystkiego- odpowiedziała rybka, a chłopiec ją wypuścił.
- Chciałbym... chciałbym żebyś już nigdy nie była wyrzucona na brzeg- powiedział chłopiec.
- To jest twoje życzenie? Dobrze. Na pewno się spełni. Od teraz będę się trzymała z daleka od brzegu. Dziękuję za to życzenie.
- Nie ma sprawy- powiedział zarumieniony.
Mewa zanurkowała. Złapała rybkę, ale poparzyła się i upuściła Latającą Rybkę.
Morał tej bajki jest już dość znany: troszczmy się o innych, a nie o siebie samych.
Jak się rozpiszesz będzie na 2 strony. Pozdrawiam :)