Przechodząc obok kaplicy, słyszę tajemnicze słowa: „Ciemno wszędzie, głucho wszędzie, co to będzie, co to będzie?”. Nie wiem skąd one dobiegają, ale zatrzymuję się.
- Zamknijcie drzwi od kaplicy...
- Więc... w kaplicy coś się dzieje... – myślę. Podbiagam do okna i patrzę przez nie. Ludzie stoją koło trumny. Gaszą lampy i świece. Podchodzi jeden wieśniak do okna, więc się chowam. Zawiesił w nim całun, na szczęście niezbyt dokładnie. Zaglądam do środka: ciemno, ponuro. Głucha cisza tam zapadła. Chór powtarza swoje tajemnicze słowa: „Ciemno wszędzie, głucho wszędzie, co to będzie, co to będzie?”. Nagle Guślarz mrożącym krew w żyłach głosem przewołuje czyśćcowe duszyczki na Dziady. W oczach ludzi widać przerażenie. Kiedy Guślarz skończył swoją kwestię, Chór powtórzył wcześniejszą kwestię. Za chwilę Guślarz zapalił garść kądzieli i wezwał lekkie duchy. Robi się coraz bardziej tajemniczo, bo Chór wtóruje, wzywając do przybycia spragnione i złaknione dusze. W tym momencie pojawiają się pod sklepieniem dzieci – dwa aniołki : Rózia i Józio, które zwracają się do jednej z wieśniaczek jak do mamy. Opowiadają o swoim rajskim życiu, ale nie są szczęśliwe, bo dręczy ich nuda i trwoga, a droga do nieba jest zamknięta. Guślarz pyta więc dzieci, czego potrzebują do zbawienia. Odrzucają jadło i napitek oraz modły, bo do zbawienia potrzeba im dwa ziarna gorczycy. Potem wygłaszają krótką motywację swojego pragnienia: „Kto nie doznał goryczy ni razu, ten nie może być w niebie”. Za chwilę Guślarz obdarował dzieci ziarnami gorczycy i podnosząc Pański krzyż, przepędził duchy z kaplicy. Chór powtórzył kwestię Guślarza i dusze znikły.