W wierszu Cypriana Kamila Norwida "Klaskaniem mając obrzękłe prawice..." kryje się duchowa autobiografia poety. W pierwszych słowach nawiązuje do walki. Ludzie nie chcą już słyszeć o romantycznych dziełach i ich ideach, chcą walki. Niestety przypadło mu tworzyć utwory w czasie, kiedy ludzie nie chcą już czytać tych pięknych słów romantycznych, chcą w końcu zacząć działać. Autor sugeruje, że jest pogrobowcem upadku, tzn. zadebiutował po powstaniu listopadowym. Już nikt wówczas nie potrzebował nowego romantyka. Bóg skazał go na życie w ogromnej samotności. Oświadcza on również, iż nie wzorował się, nie powielał schematów od poprzednich wielkich artystów romantycznych, czyli Mickiewicza czy Słowackiego. Bardzo chwali ich twórczość i podziwia. Norwid uważa, że sam zdecydował wkroczyć w epokę romantyzmu, nikt mu w tym nie pomógł, nie otrzymał wsparcia. Wciąż poszukuje dróg, dlatego też błądzi. Wspomina o postawie wobec przeszłości. Romantycy interesowali się historycyzmem, natomiast Norwid się temu sprzeciwia. Mówi również o kobietach. Uważa, że są one posągowe, sztuczne, udawane. Zabijają uczucia w człowieku, spontaniczność, naturalność, prawdziwość oraz szczerość zachowania. A to wszystko dlatego, że postępowały według konwenansu. W szóstej strofie omawia problem adresata. Babilon czyli symbol niewoli, ucisku, przeszłości oraz Jeruzalem, ziemia obiecana, szczęśliwa i przyszłościowa. Potencjalnym odbiorcą jego dzieł jest każdy człowiek. Mimo to, jego odbiorcą w teraźniejszości jest on sam, ponieważ epoka pozytywizmu ominie twórczość Norwida, nie będą potrafili go zrozumieć, jego odkrycie i docenienie nastąpi dopiero w epoce Młodej Polski, kiedy ludzie będą na tyle dojrzali, by bez problemu odczytywać jego słowa. Powodem tego, że jego twórczość jest niezrozumiana jest to, że każdy czyta szybko, nie skupia się na zrozumieniu i interpretacji tekstu, nie dochodzimy do żadnej refleksji.