O polskim kryzysie kinematografii można by mówić, tudzież pisać godzinami. W kinach królują filmy tandetne, przepełnione wulgaryzmami, seksem i kto wie czym jeszcze. Ostatnio bardzo rzadko w nasze ręce wpadają prawdziwe polskie perełki. Pozostaje nam czekać lub wspominać stare, dobre czasy. Warto by wspomnieć rok 1974. Wtedy właśnie światło dzienne ujrzał "Potop" w reżyserii Jerzego Hoffmana.
Tytuł ten jest wierną ekranizacją dzieła Henryka Sienkiewicza, osadzonego w czasach najazdu szwedzkiego na Polskę. Film ten zachwyca nas, widzów efektami wizualnymi, muzyką, oddającą ducha tamtych czasów, skomponowaną przez Kazimierza Serockiego. Lecz jedną z największych zalet ekranizacji Hoffmana jest jego doborowa obsada.
Na pierwszy plan "Potopu" wysuwają nam się dzieje głównego bohatera, Andrzeja Kmicica, według mnie bardzo dobrze odegranego przez Daniela Olbrychckiego, jednego z czołowych polskich aktorów. Olbrychski bardzo wiarygodnie ukazał nam postać Kmicica znajdującego się bez przerwy w opałach, lecz zawsze wychodzącego z nich cało. Na pochwałę natomiast według mnie nie zasługuje Małgorzata Braunek – najsłabiej grająca w filmie aktorka, która próbowała odegrać nam postać Oleńki Billewiczównej. Pani Braunek jako Oleńka jest całkowicie bezbarwna, po prostu nużąca. Muszę także oznajmić, iż po opisach panny Billewiczówny przez Sienkiewicza, jako młodej i co ważniejsze bardzo urodziwej w filmie zostałem niezmiernie rozczarowany, gdyż, według mnie, pani Braunek do powyższego opisu wcale nie pasuje. Motywem łączącym postać Kmicica i Oleńki jest wątek miłosny – niestety, tak jak postać narzeczonej, mało atrakcyjny, okrojony do minimum.
Mówiąc o "Potopie" grzechem byłoby nie wspomnieć o wesołej "kompaniji", czyli Zagłobie i Panu Wołodyjowskim, kolejnych, bardzo charakterystycznych bohaterów tego filmu. Kazimierz Wichniarz został trafnie obsadzony przez Hoffmana w roli Zagłoby, którego gra wywołuje często u widza salwy śmiechu. Zagłoba jest postacią wyrazistą, zagraną bardzo ekspresyjnie, zdobywającą sympatię widza. Kolejnym strzałem w dziesiątkę było obsadzenie Tadeusza Łomnickiego w roli Pana Michała Wołodyjowskiego. "Potop" ukazuje go nam, jako doskonałego dowódcę, wielkiego patriotę, nazywanego "pierwszą szablą Rzeczpospolitej". Łomnicki był niedościgniony w roli "małego rycerza", a zastępujący go w "Ogniem i mieczem" Zbigniew Zamachowski nie miał najmniejszych szans, aby mu dorównać.
Moim zdaniem film ten powinien być obejrzany, jak i pozostać w pamięci, przez wszystkich, nie tylko uczniów, lecz Polaków. Łączy przyjemne z pożytecznym.