Żołnierz i cywil – bohaterowie powstania warszawskiego. Dokonaj analizy
i interpretacji porównawczej fragmentu Pamiętnika z powstania warszawskiego
Mirona Białoszewskiego i wiersza Antoniego Słonimskiego Mogiła
nieznanego mieszkańca Warszawy.
2
Miron Białoszewski,
Pamiętnik z powstania warszawskiego (fragmenty)
Było przed piątą. Rozmawiamy, nagle strzelanina.
Potem tak jakby broń grubsza. Słychać działa.
I w ogóle różne rodzaje. Aż krzyk:
– Hurraaa…
– Powstanie – od razu powiedzieliśmy sobie,
tak jak i wszyscy w Warszawie.
Dziwne. Bo tego słowa nie używało się przedtem
w życiu. Tylko z historii, z książek. Już nudziło.
A tu raptem… jest, i to takie z „hurraaa” i tłumem
na łubudu. […] Patrzymy, a tu ktoś chyba
w niemieckiej tygrysce, w furażerce, z opaską przeskakuje
przez ten czerwony murek z tamtego podwórza
na nasze. Skoczył na nasz śmietnik z klapą.
Z klapy na stołek. Ze stołka na asfalt.
– Pierwszy powstaniec! – krzyknęliśmy.
– A wiesz, Mironku, że ja bym mu się oddała –
powiedziała do mnie Irena w zachwycie przez firankę.
Zaraz potem z Ogrodowej na tamto podwórze
wpadli ludzie i zaczęli łapać wózki i deski na barykady.
[…]
Zaczęło się organizowanie. Blokowi. Dyżurni.
Kucie piwnic. Przekłuwanie podziemnych przejść.
Całymi nocami. Barykady. Najpierw ludzie myśleli,
że ze wszystkiego, jak te z desek z tartaku i wózków
na Ogrodowej. (Ogrodowa cała – bo wyjrzeliśmy
na nią – była w polskich flagach – dziwne święto!)
Zebrania i narady na podwórkach. Ustalanie
– kto, co. Chyba gazetka już. Powstaniowa. W ogóle
powstańcy. Się pokazali. W poniemieckim – co
popadło: hełmie, butach, z byle czym w ręku – dobrze,
jak strzelało. […]
Wydobywanie, odsypywanie, gaszenie, pomoc
– było […] uniemożliwiane przez wciąż nowe bomby,
podpalania. Czyli beznadziejne. W kółko. Na
któryś krzyk:
– Samoloty!
zlatujemy do piwniczki, płytkiej suterenki z wytwórnią
szklanych rurek i bombek. Tłok. Panika.
Modlenie się. Huk. Warkoty, łopotanie bomb. Jęk
i strach. Znów zniżają się. Huk, chyba trafiło we
front, kulimy się. Obok któraś stara sąsiadka bije
się w piersi:
– Najświętsze serce Jezusa, zmiłuj się nad nami…
Wycie samolotów, bomb.
Antoni Słonimski,
Mogiła nieznanego mieszkańca Warszawy
Antyczni, nadzy i ogromni,
Zastygli w krzyk kamiennych warg,
Których na łukach triumfalnych ark
Ustawią kiedyś w rząd potomni,
Bohaterowie wielkich dni,
Na tle chorągwi i barykad
Antyczni, nadzy i ogromni,
O których co dzień komunikat
Podawał światu rapsod nowy,
O was historia nie zapomni,
(…)
O was historia nie zapomni,
Lecz któż na grobach będzie siadał
Tych, którzy trwożni i bezdomni
Padali mrowiem niezliczonym,
Któż się o milion ten upomni?
I jaki pieśniarz będzie składał
Słowa gorące i szalone
O tych, co w cieniu waszej glorii,
Bez narkotyku wielkich czynów
Konali w męce dla wawrzynów,
Co wasze skronie ozdobiły,
Rzucając pomiot ciał swych zgniłych
W dymiący, krwawy gnój historii?
Dla was pieśń moja i łzy moje,
Zwyczajni, prości, nieogromni.
Stokroć was więcej padło w boju,
Lecz kto imiona wasze wspomni?
Tragarze, szewcy, rzemieślnicy,
Doktorzy, krawcy i służące,
Żony i siostry, co miesiące
Skryte wśród gruzów po piwnicach,
Przez to szaleństwo krwi i chwały,
W mękach, w rozpaczy umierały –
Dla was łzy moje, łzy gorące.
A gdy na zgliszcza wróci życie,
Na narodowy święty grób,
Gdy kości będą zbierać z szańca,
Aby z nich dźwignąć pomnik sławy,
Niech napis prosty, napis krwawy:
Tu leży Trup
Nieznanego Mieszkańca
Warszawy.