Czy sytuacje wyjątkowe mogą usprawiedliwić brawurowe postępowanie. Rozważ problem i uzasadnij swoje stanowisko, odwołując się do fragmentu „ Iliady ‘’ Homera i innych tekstów kultury.
Wtedy wszedł Pryjam czcigodny niepostrzeżenie. Przystąpił
Blisko Achilla i objął jego kolana, całując
Ręce zabójcy straszliwe. Tylu zabiły mu synów! [...]
Zdumiał się [...] Achilles, gdy ujrzał boskiego Pryjama,
Inni zdumieli się także, patrzyli jedni na drugich.
Pryjam zaś głosem błagalnym tak do Achilla powiedział:
"Wspomnij na ojca swojego, do bogów podobny Achillu.
W moich on latach jest teraz i stoi na progu starości.
Może go jacyś sąsiedzi zamieszkujący wokoło
Dręczą, a nikt go od zguby i od napaści nie broni.
Ale on i gdy o tobie, ze jeszcze żyjesz, usłyszy,
Radość ma w sercu i potem każdego dnia się spodziewa
Syna miłego zobaczyć wracającego spod Troi.
Mnie już pocieszyć nie zdoła nic, bo z mych synów walecznych
W Troi rozległej zrodzonych – żaden mi już nie pozostał. [...]
Jeden, co z wszystkich mi został, osłaniał miasto i Trojan –
Ty go niedawno zabiłeś, Hektora, gdy swojej ojczyzny
Bronił. Dla niego przybyłem dziś pod okręty Achajów,
Aby wyzwolić go, okup przynosząc ci niezmierzony.
Bogów uszanuj, Achillu, i miejże litość nade mną,
Wspomnij o ojcu swym własnym. Jam jest godniejszy litości –
Nikt ze śmiertelnych nie doznał tego, co ja dziś doznaję,
Kiedy do ust swych podnoszę rękę zabójcy mych dzieci.
Rzekł tak – i ojca wspomnieniem w Achillu żałość obudził.
Wziął rękę starca swą dłonią, odsunął lekko od siebie.
Obu wspomnienia objęły. Ten – przypominał Hektora,
Wrogów pogromcę – i płakał u nóg boskiego Achilla.
Tamten o ojcu rozmyślał i utraconym Patroklu,
Łzy wylewając. Ich głośne szlochania dom napełniły.
W końcu, gdy smutek bolesny wypłakał boski Achilles,
Kiedy już w sercu zmęczonym uciszył lament i skargi,
Powstał i starca Pryjama dźwignął za ręce z podłogi –
Głowa go siwa i broda zbielała do głębi wzruszyły.
A więc się zwrócił do niego i rzekł te słowa skrzydlate:
"Starcze nieszczęsny! Twe serce straszliwe ciosy przeżyło.
Jakże ty miałeś odwagę przyjść pod okręty Achajów,
Aby tu stać oko w oko z tym, co tak licznych i dzielnych
Synów ci zabił. Zaprawdę, żelazne jest w tobie serce.
Wstańże i siądź tu koło mnie. Pozwólmy naszej boleści,
Łzom i westchnieniom żałosnym w zmęczonych duszach przycichnąć.
Płacz, co nam serce rozdziera, nie przyda się nam już na nic.
Biednym śmiertelnym bogowie potężni wieść życie kazali
W ciągłej udręce – to tylko oni nie znają boleści. [...]
Brankom Achilles rozkazał, aby obmyły Hektora
I namaściły tajemnie, nim Pryjam zwłoki zobaczy.
Może by gniewu z rozpaczy nie zdołał ów opanować,
Na poniewierkę zwłok patrząc syna, a wtedy Achilles
Zabiłby go rozjątrzony i Dzeusa prawo podeptał.
Kiedy już ciało obmyte i wonnościami natarte
W chiton odziały służebne i tkaninami okryły,
Achill sam dźwignął je z ziemi, na mary kładąc Hektora.
Zaraz je dwaj towarzysze na wóz błyszczący złożyli.
Wtedy wszedł Pryjam czcigodny niepostrzeżenie. Przystąpił
Blisko Achilla i objął jego kolana, całując
Ręce zabójcy straszliwe. Tylu zabiły mu synów! [...]
Zdumiał się [...] Achilles, gdy ujrzał boskiego Pryjama,
Inni zdumieli się także, patrzyli jedni na drugich.
Pryjam zaś głosem błagalnym tak do Achilla powiedział:
"Wspomnij na ojca swojego, do bogów podobny Achillu.
W moich on latach jest teraz i stoi na progu starości.
Może go jacyś sąsiedzi zamieszkujący wokoło
Dręczą, a nikt go od zguby i od napaści nie broni.
Ale on i gdy o tobie, ze jeszcze żyjesz, usłyszy,
Radość ma w sercu i potem każdego dnia się spodziewa
Syna miłego zobaczyć wracającego spod Troi.
Mnie już pocieszyć nie zdoła nic, bo z mych synów walecznych
W Troi rozległej zrodzonych – żaden mi już nie pozostał. [...]
Jeden, co z wszystkich mi został, osłaniał miasto i Trojan –
Ty go niedawno zabiłeś, Hektora, gdy swojej ojczyzny
Bronił. Dla niego przybyłem dziś pod okręty Achajów,
Aby wyzwolić go, okup przynosząc ci niezmierzony.
Bogów uszanuj, Achillu, i miejże litość nade mną,
Wspomnij o ojcu swym własnym. Jam jest godniejszy litości –
Nikt ze śmiertelnych nie doznał tego, co ja dziś doznaję,
Kiedy do ust swych podnoszę rękę zabójcy mych dzieci.
Rzekł tak – i ojca wspomnieniem w Achillu żałość obudził.
Wziął rękę starca swą dłonią, odsunął lekko od siebie.
Obu wspomnienia objęły. Ten – przypominał Hektora,
Wrogów pogromcę – i płakał u nóg boskiego Achilla.
Tamten o ojcu rozmyślał i utraconym Patroklu,
Łzy wylewając. Ich głośne szlochania dom napełniły.
W końcu, gdy smutek bolesny wypłakał boski Achilles,
Kiedy już w sercu zmęczonym uciszył lament i skargi,
Powstał i starca Pryjama dźwignął za ręce z podłogi –
Głowa go siwa i broda zbielała do głębi wzruszyły.
A więc się zwrócił do niego i rzekł te słowa skrzydlate:
"Starcze nieszczęsny! Twe serce straszliwe ciosy przeżyło.
Jakże ty miałeś odwagę przyjść pod okręty Achajów,
Aby tu stać oko w oko z tym, co tak licznych i dzielnych
Synów ci zabił. Zaprawdę, żelazne jest w tobie serce.
Wstańże i siądź tu koło mnie. Pozwólmy naszej boleści,
Łzom i westchnieniom żałosnym w zmęczonych duszach przycichnąć.
Płacz, co nam serce rozdziera, nie przyda się nam już na nic.
Biednym śmiertelnym bogowie potężni wieść życie kazali
W ciągłej udręce – to tylko oni nie znają boleści. [...]
Brankom Achilles rozkazał, aby obmyły Hektora
I namaściły tajemnie, nim Pryjam zwłoki zobaczy.
Może by gniewu z rozpaczy nie zdołał ów opanować,
Na poniewierkę zwłok patrząc syna, a wtedy Achilles
Zabiłby go rozjątrzony i Dzeusa prawo podeptał.
Kiedy już ciało obmyte i wonnościami natarte
W chiton odziały służebne i tkaninami okryły,
Achill sam dźwignął je z ziemi, na mary kładąc Hektora.
Zaraz je dwaj towarzysze na wóz błyszczący złożyli.