Gdy Jacek, 33-letni absolwent katowickiej Akademii Wychowania Fizycznego, przechodzi z kuchni do pokoju dziecka, zawsze przystaje przy szafie z lustrem. Pręży się, napina muskuły. I za każdym razem widzi kogoś innego. Czasem mu się wydaje, że przed nim stoi kulturysta o ciele herosa. Znacznie częściej jednak w tym samym lustrze staje chuderlak, oklapły, wątły i blady. Bez „rzeźby”, czyli odpowiednio mocno zarysowanych mięśni.
Raz Jacek odkrył w lustrze, że szary firmowy sweter w rozmiarze XXL, który przecież kilka dni wcześniej na klacie był tak mocno opięty, tym razem jakoś luźno wisi na ramionach. Nie wytrzymał. Uderzył pięścią we własne odbicie, tłukąc lustro i rozwalając szafę w drobny mak. Co gorsza, obudził trzyletnią córkę, która na widok zakrwawionej ręki ojca wybuchła płaczem
Ale nie płacze. Jest twardy. Za to ze złości rzuca przedmiotami o ścianę. Albo zamyka się w łazience, oblewa twarz zimną wodą i przez długie godziny w samotności szuka ukojenia. Do tego dochodzą męczące wyrzuty sumienia nad każdym odstępstwem od rygorystycznej diety – czyli pięciu posiłków dziennie zawierających odpowiednią gramaturę białka, węglowodanów i tłuszczu. Głównie to ryż z kurczakiem lub omlet z pięciu jajek zjadane z dokładnością co trzy godziny. – Kiedy w tłusty czwartek zjadłem jednego pączka wyrobu babci, miałem doła przez kilka dni. Byłem na siebie wściekły, chciałem siebie jakoś ukarać. Nawet kilka razy uderzyłem się mocno po twarzy, żeby ochłonąć. Z nikim nie rozmawiałem, warczałem na rodzinę – wspomina
Mimo że sport (bo tak nazywa pakowanie na siłowni) niebezpiecznie zawładnął życiem jego i jego rodziny, o psychologu ani psychiatrze słyszeć nie chce. Po pierwsze dlatego, że jak twierdzi, ma wszystko pod kontrolą. Po drugie – lekarz na pewno odgadnie, że za dużą sylwetką stoją nie tylko ćwiczenia i dieta, ale cały wachlarz sterydów anaboliczno-androgennych. Jacek zażywał już niemal wszystko. W tabletkach i zastrzykach. Począwszy od najpopularniejszego metanabolu, zwanego powszechnie „mietkiem”, przez syntetyczny testosteron, hormon wzrostu mieszany z insuliną, a skończywszy na gonadotropinie łożyskowej, w skrócie HCG, czyli hormonie występującym tylko u kobiet we wczesnym stadium ciąży. Jest on konieczny, aby odblokować przysadkę mózgową i rozkurczyć zmniejszone jądra do naturalnych rozmiarów. Niestety, powoduje też chwilowy spadek masy i wagi. Czyli długie dni nerwów, frustracji i depresji.
– Sterydy nigdy nie są bezpieczne. Nie można brać ich z głową. Zażywane bez wskazań lekarskich są śmiertelnie niebezpieczne – zżyma się Jarosław Krzywański, lekarz chorób wewnętrznych i medycyny sportowej z Centralnego Ośrodka Medycyny Sportowej, żarliwy przeciwnik dopingu. I dodaje: – Młodzież trafia pod skrzydła pseudoautorytetów bez przygotowania medycznego, których jedyną wiedzą są eksperymenty na własnym ciele i internetowe fora.
Według Krzywańskiego w Polsce w ciągu paru ostatnich lat doszło do kilku śmiertelnych przypadków zażywania nielegalnych środków nieznanego pochodzenia.
Jednak w przypadku chorych na bigoreksję prawie nigdy jako bezpośredniej przyczyny zgonu nie podaje się anabolików. Oficjalnie pakerzy umierają na zawał serca, udar mózgu lub ostrą niewydolność krążenia. Ewentualnie sami odbierają sobie życie na skutek silnej depresji.
Raz Jacek odkrył w lustrze, że szary firmowy sweter w rozmiarze XXL, który przecież kilka dni wcześniej na klacie był tak mocno opięty, tym razem jakoś luźno wisi na ramionach. Nie wytrzymał. Uderzył pięścią we własne odbicie, tłukąc lustro i rozwalając szafę w drobny mak. Co gorsza, obudził trzyletnią córkę, która na widok zakrwawionej ręki ojca wybuchła płaczem
Ale nie płacze. Jest twardy. Za to ze złości rzuca przedmiotami o ścianę. Albo zamyka się w łazience, oblewa twarz zimną wodą i przez długie godziny w samotności szuka ukojenia. Do tego dochodzą męczące wyrzuty sumienia nad każdym odstępstwem od rygorystycznej diety – czyli pięciu posiłków dziennie zawierających odpowiednią gramaturę białka, węglowodanów i tłuszczu. Głównie to ryż z kurczakiem lub omlet z pięciu jajek zjadane z dokładnością co trzy godziny. – Kiedy w tłusty czwartek zjadłem jednego pączka wyrobu babci, miałem doła przez kilka dni. Byłem na siebie wściekły, chciałem siebie jakoś ukarać. Nawet kilka razy uderzyłem się mocno po twarzy, żeby ochłonąć. Z nikim nie rozmawiałem, warczałem na rodzinę – wspomina
Mimo że sport (bo tak nazywa pakowanie na siłowni) niebezpiecznie zawładnął życiem jego i jego rodziny, o psychologu ani psychiatrze słyszeć nie chce. Po pierwsze dlatego, że jak twierdzi, ma wszystko pod kontrolą. Po drugie – lekarz na pewno odgadnie, że za dużą sylwetką stoją nie tylko ćwiczenia i dieta, ale cały wachlarz sterydów anaboliczno-androgennych. Jacek zażywał już niemal wszystko. W tabletkach i zastrzykach. Począwszy od najpopularniejszego metanabolu, zwanego powszechnie „mietkiem”, przez syntetyczny testosteron, hormon wzrostu mieszany z insuliną, a skończywszy na gonadotropinie łożyskowej, w skrócie HCG, czyli hormonie występującym tylko u kobiet we wczesnym stadium ciąży. Jest on konieczny, aby odblokować przysadkę mózgową i rozkurczyć zmniejszone jądra do naturalnych rozmiarów. Niestety, powoduje też chwilowy spadek masy i wagi. Czyli długie dni nerwów, frustracji i depresji.
– Sterydy nigdy nie są bezpieczne. Nie można brać ich z głową. Zażywane bez wskazań lekarskich są śmiertelnie niebezpieczne – zżyma się Jarosław Krzywański, lekarz chorób wewnętrznych i medycyny sportowej z Centralnego Ośrodka Medycyny Sportowej, żarliwy przeciwnik dopingu. I dodaje: – Młodzież trafia pod skrzydła pseudoautorytetów bez przygotowania medycznego, których jedyną wiedzą są eksperymenty na własnym ciele i internetowe fora.
Według Krzywańskiego w Polsce w ciągu paru ostatnich lat doszło do kilku śmiertelnych przypadków zażywania nielegalnych środków nieznanego pochodzenia.
Jednak w przypadku chorych na bigoreksję prawie nigdy jako bezpośredniej przyczyny zgonu nie podaje się anabolików. Oficjalnie pakerzy umierają na zawał serca, udar mózgu lub ostrą niewydolność krążenia. Ewentualnie sami odbierają sobie życie na skutek silnej depresji.