Jest maj. Ciągle uczę się do matury. Poza szkołą chodzę jeszcze na zbiórki harcerskie drużyny Buków razem z moimi kumplami : Alkiem i Zośką. Naszym harcmistrzem jest Leszek "Zeus" Domański, który jest również nauczycielem geografii w naszej szkole. Moi koledzy uważają, że jestem genialny. "Świetny kucharz z Ciebie" - mówią, "Tobie zawdzięczamy naszą odznakę". Nie chwaląc się, utworzyłem odznakę dla drużyny, którą była liczba 23 w trójkącie. I tak swobodnie i spokojnie płynęły dni, tygodnie i miesiące ... Jednak wszystko zmieniło się już 1 września, gdy wybuchło powstanie warszawskie.
Stolica zaczęła obracać się w pył. Niemcy zaatakowali naszą ojczyznę. Dowiedziawszy się o zaistniałej sytuacji, Zeus (nasz "dowódca"), powiedział nam, że jeśli chcemy żyć i nie chcemy zostać zaciągnięci do wojsk okupanta, o musimy uciekać. Podążając na wschód, byłem przerażony, bałem się ... Nie wiedzieliśmy, co nas spotka. Ciągle trapiła mnie myśl, że nie pomagamy "naszym" w walce o wolność. Ze smutkiem i żalem w sercach patrzyliśmy na bombardowany pociąg. Jednym z naszych dobrych uczynków była pomoc poszkodowanym uchodźcom tego właśnie pociągu. Dwa dni później dowiedzieliśmy się, że armia sowiecka przekroczyła polskie granice i zdecydowaliśmy, że wrócimy do Warszawy. Groza, przesłuchania i rewizje, to panowało w mieście. Tata mojego kolegi Alka został wtedy aresztowany. Wtedy postanowił, że będzie oddany ojczyźnie i będzie walczył z wrogiem, więc dołączyliśmy do młodzieżowej organizacji PLAN, od której po krótkim czasie odeszliśmy. Zacząłem pomagać rodzicom, byłem drwalem. Czasem nawet przez głowę przemknęła myśl o samokształceniu, nie było mowy o nauce w szkołach podczas wojny.
Organizacja Wawer prowadziła Mały Sabotaż, z którym się związaliśmy w marcu 1941 roku, co umożliwiło nam walkę z okupantem. Niestety po Zeusie - naszym druhu, ślad zaginął.