Sposób bycia, przyjęte stereotypy kulturowe i gesty, dzięki którym porozumiewamy się z innymi ludźmi są składnikami formy, którą posługuje się Witold Gombrowicz w „Ferdydurke”. Autor nazywa nią wszystkie relacje zachodzące między człowiekiem a resztą społeczeństwa, które go otacza. Rozumie przez to, że każda pojedyncza jednostka jest uzależniona od reszty. Wykreowana przez otaczających ją ludzi. Analogicznie rzecz biorąc, społeczeństwo stworzone jest z jednostek „wtłoczonych” w konkretną formę. Człowiek, który sprzeciwia się swojej formie jest skazany na klęskę. Automatyczną i niekontrolowaną zmianę formy, bądź pogodzenie się z tym, że nie da się jej pozbyć. Gombrowicz w „Ferdydurke” opisuje trzy płaszczyzny tworzenia się tego zjawiska. Mówi o tym jak powstają, rozwijają się i nikną.
Pierwszym z wymienionych obszarów, gdzie triumfuje forma, jest szkoła. Budowanie jej rozpoczyna się, gdy profesor Pimko przychodzi do trzydziestoletniego Józia i zaczyna przepytywać go z podstawowej wiedzy. Główny bohater początkowo pragnie pozbyć się formy, szybko jednak zdaje sobie sprawę, że nie jest to możliwe. Szkoła jest miejscem nie mającym wiele wspólnego z rzeczywistością. Reprezentuje ona kulturę, która narzuca uczniom stereotypy i nie dopuszcza ich do kreatywnego myślenia. Nauczyciele również nie posiadają własnego zdania. Podczas wielu omawianych tematów posługują się jedynie czyimiś przemyśleniami. Taka zasada działania szkoły „upupia”. Przykładem tej formy jest lekcja języka polskiego, w czasie której nauczyciel przekonuje uczniów do zachwycania się dziełami Juliusza Słowackiego. W razie sprzeciwu prowadzący lekcję zaczyna swoje wywody i dalsze przekonywania. Uczniowie, stłamszeni przez szkołę, nie umieją się wyzwolić z narzuconej im formy, ani nie potrafią zdobyć wobec niej dystansu. Jednocześnie sami starają się narzucić innym własną formę. Tutaj trzeba wspomnieć o walce na miny między Syfonem a Miętusem. Kończy się ona „zgwałceniem Syfona przez uszy”, a później jego samobójstwem. Z kolei Miętus już nigdy nie będzie w stanie uwolnić się od swoich min. Forma szkoły rozpada się w bójce. Józio chcąc uciec przed jedną formą, zostaje „wtłoczony”w następną.
Następną rolę, którą miał odegrać Józio była postać zakochanego młodzieńca. Zaprowadzony do Młodziaków na stancję przez profesora Pimko zauważył pensjonarkę, w której się zakochał. Młodziakowie byli rodziną reprezentującą formę nowoczesności. Kultywują aktywność ruchową, interesują się wiadomościami ze świata i ostentacyjnie odrzucają wszelkie przesądy. Chęć bycia nowoczesnymi Gombrowicz tworzy do rangi absurdu. Przykładem jest sytuacja przy stole, kiedy ojciec namawia Zutę do zajścia w ciążę z nieznajomym, by nikt nie posądził rodziny o zacofane poglądy. Józio, aby uwolnić się od formy narzuconej mu przez tą rodzinę, wprowadza do ich życia sytuacje niebędące elementami ich codziennego życia. Przykładem są: mucha z oderwanymi nogami w pantoflu pensjonarki, żebrak z gałązką w zębach za oknem. Podobnie, jak w przypadku szkoły forma wytworzona w domu Młodziaków kończy się bójką.
W trzeciej części Gombrowicz ukazuje formę tradycyjną i szlachecką. Państwo Hurleccy i gmin żyją na dwóch oddzielnych płaszczyznach, ale nawzajem się tworzą. Równowagę między nimi chce zburzyć Miętus, który pragnie „zbratać się z ludem”. Obydwie strony nie rozumieją jego podejścia, uważają go za wariata. Rozbiciem Formy jest tutaj nakłonienie Walka, aby uderzył w twarz Miętusa, co nie pasowało do tutejszej formy. W rezultacie Walek zostaje wypędzony ze wsi.
Kolejna rola Józia, to postać romantycznego porywacza. Chcąc oderwać się od tej formy rozpaczliwie rozmyśla: „Niech przybędzie tu zaraz, natychmiast, trzeci człowiek, obcy, nieznany, chłodny i zimny, i czysty, daleki i neutralny, jak fala morska niech uderzy swoją obcością w tę swojskość parującą, niech mnie oderwie od Zosi”.
Całe dzieło Gombrowicza opowiada o kreacji człowieka w społeczeństwie. Autor pokazuje, że wystarczy zrobić jeden krok, a potem forma już sama zaczyna tworzyć postać. Józio, próbując wyrwać się z formy, ucieka z jednej w drugą, dochodząc w końcu do wniosku, że przed formą nie da się uciec, a wszelkie kontakty możliwe są jedynie przez nią.