menu search
  • Rejestracja
brightness_auto
more_vert
Portrety ofiar i ich oprawców we fragmencie  ‘proszę państwa do gazu’ Tadeusza Borowskiego. W wypracowaniu wykorzystaj znajomość innych opowiadań pisarza.(min.250 słów.)
— Transport idzie — rzekł któryś i wszyscy unieśli się w oczekiwaniu. Zza zakrętu wychodziły towarowe wagony: pociąg pchał się tyłem, kolejarz stojący na breku1 wychylił się, zamachnął ręką, gwizdnął. Lokomotywa przeraźliwie odgwizdnęła, sapnęła, pociąg potoczył się wolno wzdłuż stacji. W małych zakratowanych okienkach widać było twarze ludzkie, blade, zmięte, jakby niewyspane, rozczochrane — przerażone kobiety, mężczyzn, którzy, rzecz egzotyczna, mieli włosy. Mijali powoli, przyglądali się stacji w milczeniu. Wtedy wewnątrz wagonów zaczęło się coś kotłować i dudnić w drewniane ściany.
— Wody! Powietrza! — zerwały się głuche, rozpaczliwe okrzyki. Z okien wychylały się twarze ludzkie, usta chwytały rozpaczliwie
powietrze. Zaczerpnąwszy kilka łyków powietrza ludzie z okien
nikli, na ich miejsce wdzierali się inni i tak samo znikali. Krzyki i rzężenia stawały się coraz głośniejsze.
Człowiek w zielonym mundurze, bardziej niż inni obsypany srebrem, skrzywił usta z niesmakiem. Zaciągnął się papierosem, odrzucił go nagłym ruchem, przełożył teczkę z prawej do lewej i skinął na posta. Ten powoli ściągnął automat z ramienia, złożył się i przeciągnął serią po wagonach. Ucichło. Tymczasem podjeżdżały ciężarówki, podstawiono pod nie stołki, rozstawiono się fachowo przy wagonach. Olbrzym z teczką skinął ręką.
— Uwaga: Wysiadać z rzeczami. Zabierać wszystko. Wszystkie te swoje klamoty składać koło wagonu na kupę. Palta oddawać. Jest lato. Maszerować na lewo. Zrozumiano?
— Panie, co z nami będzie? — zeskakują już na żwir, niespokojni, roztrzęsieni.
— Skąd jesteście?
— Sosnowiec, Będzin. Panie, co to będzie? — uparcie powtarzają pytania, wpatrując się żarliwie w cudze zmęczone oczy.— Nie wiem, nie rozumiem po polsku.
Jest prawo obozu, że ludzi idących na śmierć oszukuje się do ostatniej chwili. Jest to jedyna dopuszczalna forma litości.
Wylewa się z wagonu różnobarwna fala, objuczona, podobna do ogłupiałej, ślepej rzeki, która szuka
nowego koryta. Ale zanim oprzytomnieją, uderzeni świeżym powietrzem i zapachem zieleni, już im pakunki wyrywa się z rąk, ściąga się palta, kobietom wyrywa się torebki, odbiera parasole.
— Panie, panie, ale to od słońca, ja nie mogę...
— Verboten’ — szczeka się przez zęby, sycząc głośno. Za plecami stoi esman, spokojny, opanowany, fachowy.
— Meine Herrschaften, moi państwo, nie rozrzucajcie tak rzeczy. Trzeba okazać trochę dobrej woli. — Mówi dobrotliwie, a cienka trzcina gnie mu się nerwowo w rękach.
— Tak jest, tak jest — odpowiadają wielogłośnie, przechodząc, i raźniej idą wzdłuż wagonów. Jakaś kobieta schyla się szybko podnosząc torebkę. Świsnęła trzcina, kobieta krzyknęła, potknęła się i upadła pod nogi tłumu.
Zapchane ludźmi auta odjeżdżają z piekielnym warkotem, wśród zawodzenia i wrzasku kobiet opłakujących dzieci, i ogłupiałego milczenia nagle osamotnionych mężczyzn. To ci, co poszli na prawo
— młodzi i zdrowi — ci pójdą na lager. Gaz ich nie minie, ale wpierw będą pracować.
Auta odjeżdżają i wracają, bez odpoczynku, jak na potwornej taśmie. Bez przerwy jeździ karetka Czerwonego Krzyża. Olbrzymi krwawy krzyż wymalowany na masce motoru roztapia się w słońcu. Niezmordowanie jeździ karetka Czerwonego Krzyża: to właśnie w niej wozi się gaz, gaz, którym trują tych ludzi.
Ci z Kanady, którzy są przy schodkach, nie mają chwili wytchnienia, oddzielają tych do gazu od tych, co idą na lager, wypychają pierwszych na schody, ubijają na aucie, na każde sześćdziesięciu, tak plus-minus.
Z boku stoi młody, gładko wygolony pan, esman z notatnikiem w ręku; każde auto to kreska, jak odjedzie szesnaście aut, to jest tysiąc, tak plus-minus. Pan jest zrównoważony i dokładny. Nie odjedzie auto bez jego wiedzy i jego kreski: Ordnung muss sein. Kreski pęcznieją w tysiące, tysiące w całe transporty, o których mówi się krótko: „Z Salonik”, „ze Strasburga”, „z Rotterdamu”.
Upał, ogromny upał. Powietrze stoi nieruchomym, rozżarzonymsłupem. Gardła są suche, każde wymówione słowo wywołuje ból. Och, pić. Gorączkowo, byle prędzej, byle do cienia, byle odpocząć. Kończymy ładować, ostatnie auta odjeżdżają, zbieramy skrzętnie znad toru wszelkie papierki, wygrzebujemy spomiędzy drobnego żwiru nietutejszy, transportowy brud, „żeby śladu po tym obrzydli-stwie nie zostało”, i w chwili gdy ostatnia ciężarówka znika za drzewami, a my idziemy — nareszcie! — w stronę szyn odpocząć i napić się (może Francuz kupi znów od posta?), zza zakrętu słychać gwizdek kolejarza. Powoli, niezmiernie powoli wtaczają się wagony, przeraźliwie odgwizduje lokomotywa, z okien patrzą twarze wymięte i blade, płaskie, jakby wycięte z papieru, o ogromnych, płonących gorączką oczach. Już są auta, już jest spokojny pan z notatnikiem,
6 już z kantyny wyszli esmani z teczkami na złoto i pieniądze. Otwieramy wagony.
Nie, już nie można nad sobą panować. Wyrywa się ludziom brutalnie walizki z rąk, szarpiąc ściąga się palta. Idźcie, idźcie, przemińcie. Idą, przemijają. Mężczyźni, kobiety, dzieci. Niektórzy z nich wiedzą.
Wloką starca we fraku, z opaską na ramieniu. Starzec głową tłucze o żwir, o kamienie, jęczy i bezustannie, monotonnie zawodzi: „Ich will mit dem
— Człowieku, uspokój siebie, ale! — woła do niego młody esman, zaśmiewając się głośno — za pół godziny będziesz gadał z największym komendantem! Tylko nie zapomnij powiedzieć mu: Heil Hitler!
Czarne postacie esmanów chodzą spokojne, fachowe. Pan z notatnikiem w ręku robi ostatnie kreski, dopełnia liczby: piętnaście tysięcy.
Dużo, dużo aut pojechało do krematorium.
Parę dni obóz będzie żył z tego transportu zjadał jego szynki i kiełbasy, konfitury i owoce, pił jego wódkę i likiery, będzie chodził w jego bieliźnie, handlował jego złotem i tłumokami.
Był to dobry, bogaty transport.
thumb_up_off_alt lubi thumb_down_off_alt nie lubi

1 odpowiedź

more_vert
Wielu twórców próbowało ukazać tragiczną, wojenną rzeczywistość. W licznych reportażach i wywiadach przedstawiali oni świat obozów koncentracyjnych i ich wpływ na psychikę człowieka.
Jednym z nich był Tadeusz Borowski. W swoich dziełach posługuje się on techniką behawiorystycznej narracji polegającej jedynie na opisywaniu zachowań człowieka i jego reakcji wobec otaczającej rzeczywistości. Czytając jego opowiadania poznajemy życie więźniów „od środka”, co czuli, myśleli. Dzięki temu możemy dokładniej przyjrzeć się sytuacji panującej w obozie, dokładnie poznać portrety ofiar i ich oprawców.
Jednym z ważniejszych opowiadań Borowskiego dotyczących życia obozowego jest dzieło pt: „Proszę państwa do gazu”. Dzięki narracji pierwszoosobowej, zapoznani zostajemy z sytuacją więźnia i jego reakcją na otaczającą rzeczywistość. Narrator – więzień używa prostego, kolokwialnego języka, a jego relacja jest sucha i pozbawiona emocji.
Akcja opowiadania rozgrywa się w czasie przyjazdu transportu na stację kolejową. Zadaniem więźniów jest przeprowadzenie sprawnego przeładowania ludności, odebrania ich majątku i dokonania segregacji na tych, którzy nadają się jeszcze do pracy i na tych, którzy pojadą „do gazu”. „Młodzi i zdrowi- Ci pójdą na lagier. Gaz ich nie minie, ale wpierw będą pracować”.
Wśród transportowanej ludności panuje ogromny lęk i panika, słychać płacz przerażonych dzieci i krzyki zdezorientowanych ludzi. Ponieważ byli oni przewożeni w strasznych warunkach, „niezmiernie zbici, przytłoczeni potworną ilością bagażu, waliz, walizek, plecaków, tłumoków wszelkiego rodzaju (…)”, chcą jak najszybciej wydostać się z wagonów. Pragnąc zaczerpnąć świeżego powietrza przeciskają się do wyjścia, nie zwracając uwagi na innych. W pośpiechu „dusili się i dusili innych”. Wycieńczeni podróżą opadają z sił. Wszyscy są jednakowi: zmęczeni i skrajnie wyczerpani, ich twarze bez wyrazu, „blade, zmięte, jakby niewyspane, rozczochrane”. Nieświadomi swojego losu, zabrali ze sobą cały swój dobytek, który zostaje im brutalnie odebrany. Zadają mnóstwo pytań pragnąc dowiedzieć się co ich czeka, jednak nikt nie chce im odpowiedzieć, ponieważ „takie jest prawo obozu, że ludzi idących na śmierć oszukuje się do ostatniej chwili. Jest to jedyna dopuszczalna forma litości.” Niewiedza potęguje w nich strach i przerażenie. Gotowi są zrobić wszystko, aby przeżyć- pragnąc wydostać się z wagonów zadeptują innych, matki wyrzekają się swoich dzieci. Niewiele osób zdaje sobie sprawę z tego, że idą na śmierć, a z nich tylko nieliczni z godnością przyjmują tę prawdę i spokojnie czekają na odjazd ciężarówek.
Panujący chaos i zamieszanie jest męczące zarówno dla ludzi z transportu, jak i dla więźniów zajmujących się przeładowywaniem. Panuje ogromny upał, więźniowie pracują w pocie czoła, są zmęczeni i spragnieni, ale nie mogą przerwać swojej pracy. W nagrodę za szybkie przetransportowanie, mogą zabrać jedzenie znalezione w bagażach przybyłych. Zmęczenie zaczyna oddziaływać na nich coraz silniej, sprawia, że jedyne o czym myślą, to jak najszybsze skończenie pracy. Drażnią ich ludzie z transportu, ponieważ to oni są winni tej ciężkiej pracy. Więźniowie stają się coraz bardziej brutalni, przestają panować nad swoimi emocjami, zaczynają traktować przybyłych ludzi jak bydło. „(…)już nie można nad sobą panować. Wyrywa się ludziom brutalnie walizki z rąk, szarpiąc ściąga się palta”. Więźniowie zaczynają znęcać się nad ludźmi z pociągów („chwycił ją wpół, zadławił łapą gardło, które chciało krzyczeć, i wrzucił ją z rozmachem jak ciężki wór zboża na auto”), winią ich za swoje zmęczenie - ofiary same stają się oprawcami. Powtarzające się obrazy, przerażonych, zlęknionych ludzi przestają już na nich oddziaływać. Moralność więźniów ulega degradacji, nie odczuwają już litości, są znieczuleni na los ludzi. Śmierć staje się dla nich elementem codzienności, oswoili się z nią, więc nie robi ona na nich żadnego wrażenia. To, że w krematoriach umierają ludzie jest dla nich sytuacją normalną, o czym świadczy cytat: „noc przejaśnia się. Zapowiada się pogodny, upalny dzień. Z krematoriów ciągną potężne słupy dymów (…) Transport sosnowiecki już się pali”. Te słowa, wypowiedziane bez emocji, zdają się być tylko stwierdzeniem, opisem normalnej, codziennej sytuacji.
Podobne znieczulenie na krzywdę zauważamy także w zachowaniu Niemców. Z zimna krwią zabijają oni ludzi, którzy wyraźnie wywołują w nich niezadowolenie. Są niewzruszeni na ludzką krzywdę, jedyną reakcją na błagania i krzyki jest strzelanie w wagony. Niemcy wykonują swoją pracę z ogromnym spokojem, jakby od niechcenia, choć z dużą dokładnością przeliczają transport. Pewni siebie, „brudną robotę” pozostawiają więźniom. Transport jest dla nich tylko źródłem bogactwa, dlatego bez litości, z ogromnym okrucieństwem zabijają nawet małe dzieci. Przybyli ludzie nie robią na niemieckich oficerach żadnego wrażenia, są jedynie źródłem kpiny, Niemcy szydzą z nich, wyśmiewają się, czego dowodzi cytat: „człowieku uspokój siebie ale!(…) za pół godziny będziesz gadał z największym komendantem! Tylko nie zapomnij powiedzieć mu: Heil Hitler”! Proces zabijania prowadzony jest przez Niemców sprawnie i fachowo, zabijanie staje się normalną, codzienną pracą, w której nie ma czasu na litość i wyrozumiałość.
W ujęciu Borowskiego świat podzielony jest na tych, którzy zabijają i na tych, którzy giną, jednakże nie ma wyraźnej granicy między katem i oprawcą, zostaje ona zatarta. Oprawcy nie traktują swoich ofiar jak ludzi, tylko jak zwierzęta. W takiej rzeczywistości nieuchronnie musi nadejść duchowa śmierć jednostki, musi nastąpić dehumanizacja i uprzedmiotowienie człowieka. Warunki w obozie prowadzą do degradacji wartości moralnych, jakimi do te pory kierowali się ludzie. Zarówno oprawcy jak i ofiary ulegają prawom odwróconego dekalogu.
thumb_up_off_alt lubi thumb_down_off_alt nie lubi

Podobne pytania

thumb_up_off_alt 1 lubi thumb_down_off_alt nie lubi
1 odpowiedź
thumb_up_off_alt 1 lubi thumb_down_off_alt nie lubi
1 odpowiedź
thumb_up_off_alt lubi thumb_down_off_alt nie lubi
1 odpowiedź
thumb_up_off_alt lubi thumb_down_off_alt nie lubi
1 odpowiedź
thumb_up_off_alt lubi thumb_down_off_alt nie lubi
1 odpowiedź
Witamy na zalicz.net! Znajdziesz tu darmowe rozwiązanie każdej pracy domowej, skorzystaj z wyszukiwarki, jeśli nie znajdziesz interesującej Cię pracy zadaj szybko pytanie, nasi moderatorzy postarają się jeszcze tego samego dnia, odpowiedzieć na Twoje zadanie. Pamiętaj - nie ma głupich pytań są tylko głupie odpowiedzi!.

Zarejestruj się na stronie, odpowiadaj innym zadającym, zbieraj punkty, uczestnicz w rankingu, pamiętaj Tobie też ktoś kiedyś pomógł, teraz Ty pomagaj innym i zbieraj punkty!
Pomóż nam się promować, podziel się stroną ze znajomymi!


...