Moim zdaniem, science fiction jest bardzo wartościowym i interesującym gatunkiem literackim. Okiem laika, książki autorów takich jak Lem czy Dick wydawać się mogą głupie i bezsensowne. Jednak podobnie jak w przypadku większości dzieł literackich, książki o statkach kosmicznych i odległych planetach bardzo często tak na prawdę mówią o czymś zupełnie innym. Są tylko metaforą, ich prawdziwe przesłanie wcale nie brzmi "za 300 lat poznamy obcych i będzie fajnie". Najczęściej obnażają one ludzkie słabości, poruszają problemy egzystencjalne, pokazują absurdy różnych sytuacji. Nierzadko poruszają też bardzo ważne kwestie natury etycznej. Przykładem może tu być na przykład nowela "Pełzacze" Philipa K. Dicka, która zadaje trudne pytania o granicę tolerancji dla odmienności. Wiele osób widzi w książkach science fiction jedynie rozrywkę oraz brawurowy pokaz wynalazczości intelektualnej i pole do popisu dla bogatej wyobraźni autora. Jednak według mnie są one czymś więcej.