Nie jestem bez winy, przyznać muszę szczerze. Jednakże nie mogłam wiedzieć wcześniej, że wychodząc za tego człowieka zbrodnię popełnię tak wielką. Pochodzę z dobrego domu, mój ojciec był doradcą, a zarazem dobrym przyjacielem króla. Wychowywano mnie w wierze katolickiej, nie mogłabym popełnić grzechu śmiertelnego, jakim bezsprzecznie jest morderstwo.
Przed ślubem nie znałam Makbeta. To nasze rodziny podjęły decyzję o połączeniu nas węzłem małżeńskim. Jestem jednak pewna, że mój ojciec, a tym bardziej matka moja, za nic nie pozwoliliby mi wyjść za takiego zbrodniarza, gdyby tylko mogli przewidzieć, co się stanie w przyszłości. Teraz jednak niech spoczywają w spokoju, chociaż taki czyn może każdy spokój zmącić.
Wysoki sądzie, jaki wpływ ma żona na swojego męża? Może mu służyć jako podpora, ale nigdy nie będzie za niego decydować. Jak ja, biedna kobieta mogłabym namawiać męża mojego do takich czynów? Jestem pobożna, kościół jest moim drugim domem, w końcu to świątynia naszego Ojca. Nigdy, powtarzam, nigdy nie śmiałabym podnieść ręki na bliźniego. Sam Chrystus mówił „kochaj bliźniego swego, jak siebie samego”, więc jak mogłabym chcieć czyjejś śmierci, skoro swojej także nie pragnę?
Władza? Na co mi władza? Mój mąż, owszem, został bardzo połechtany, kiedy mianowano go tanem Kawdoru, jednak nigdy nie przypuszczałam, że będzie aż tak chciwy, aż tak zachłanny. Żyło nam się bardzo dobrze, mamy piękny zamek, w przepięknej okolicy, lasy, pola, jeziora, rzeki. Natura bardzo hojnie nas obdarowała, za co zawsze dziękowałam Bogu. Do tej pory cierpię straszliwie przez to, że straciliśmy te wszystkie dobra, którymi nasz Pan nas obdarzył. Kobiecie nie jest wiele potrzebne do szczęścia, rodzina, dom. Ja miałam o wiele więcej, niż mogłam oczekiwać, przez myśl mi nawet nie przeszło, aby pragnąć więcej.
Kiedyś Makbet opowiadał mi o wiedźmach, które go nawiedziły, kiedy jechał z Bankiem przez wrzosowisko. Czy uwierzyłam? To śmieszne, jak mogłam uwierzyć? Mąż mój w ostatnich czasach często miewał omamy słuchowe i jakieś widziadła przelatywały mu przed oczyma. Słuchałam go, lecz nigdy nie mogłam dać temu wiary. To właśnie te wiedźmy, według Makbeta, przepowiedziały mu, że zostanie królem. To jego choroba rozpętała w nim wewnętrzną walkę. Ten dobry, szlachetny Makbet, którego wszyscy znamy i za którego wyszłam, bił się wręcz ze złą, zachłanną częścią swojej osobowości. Uważam, że jednak tego zła było zbyt wiele, dlatego to właśnie ono zwyciężyło.
Pytacie, czy wiedziałam o planach mojego męża… Kiedy mnie o nich poinformował było już za późno. Oznajmił, że zostanie królem, pokazując mi przy tym dwa zakrwawione sztylety. W jego oczach zobaczyłam diabła. Bardzo się przelękłam, nie powiedziałam nikomu ani słowa, gdyż bałam się, że mnie również zabije, że zabije mnie i dziecko, którego się spodziewałam. Po części się nie pomyliłam. Bóg nie chciał, żeby na świat przyszedł potomek diabła, który wcielił się w mojego męża i zabrał mi dziecko niedługo po śmierci Dunkana.
Tak, właśnie to było przyczyną moich nocnych wędrówek, tęsknota za nigdy nienarodzonym synem, którego oczekiwałam. Chciałam zmyć z siebie tę krew, lecz nie potrafiłam, cały czas czułam ból w mym matczynym sercu. Niestety cały dwór powiązał moje cierpienie z zabójstwem króla. Nikt nie wiedział o moim dziecku, nawet Makbet, nie chciałam mu o tym mówić. Bałam się, że zabije mojego syna, myśląc, że dzięki temu będzie mógł rządzić wiecznie.
Makbet ślepo uwierzył swoim widziadłom, nie odróżniał świata realnego, od tego, który sam stworzył i to go zgubiło. Tylko straszliwa choroba mogła przemienić prawego rycerza w kogoś tak okrutnego, kto dopuścił się tylu zbrodni, nie oszczędzając przyjaciół, kobiet i dzieci.
Wiem, że on już się nigdy nie zmieni i wiem też, że nie zniszczy więcej czyjegoś życia. Lochy jednak nie wystarczą, powinien zawisnąć, lub spłonąć na stosie, bo opętały go siły nieczyste i nikt, ani nic nie jest w stanie mu już pomóc. Wiem, że z mojej strony to brzmi okrutnie, niestety z wielkim bólem muszę przyznać, że mąż mój ukojenie znajdzie tylko w śmierci. Później jednak, mam nadzieję, spotka on ogień piekielny, który będzie go trawił przez całą wieczność. Zbyt wiele krzywd wyrządził sobie i innym, nie zasługuje na litość, nie on!
Błagam Wysoki Sądzie, błagam o sprawiedliwość, niech wasze dzieci dorastają w spokoju, bez strachu, że za rogiem czyha ten zbrodniarz i diabeł, mój mąż, Makbet.