Władysław Reymont ukazał społeczność chłopów dla których zwyczaje i obyczaje wyznaczają ich porządek życia. Ich życie toczy się w końcu XIX w. we wsi Lipce. Ich rytm życia podporządkowany jest zwyczajom podzielnym na liturgiczne, związane z porą roku i pracą. Obyczajów liturgicznych ukazanych w utworze jest bardzo wiele, są one związane m.in z Bożym Narodzeniem, Wielkanocą, ślubem, chrzcinami i pogrzebami. Jednak podstawowy zwyczaj, który ukazany został w tomie pierwszym to to, że niedziela była dla każdego chłopa dniem świętym - czyli dniem wolnym od pracy. Wizyta w kościele była obowiązkowa. W wyniku tego, że społeczność wsi była podzielona każdy w kościele miał własne miejsce. Najbliżej siadali Ci najbogatsi np. Maciej Boryna, zaś Ci, którzy byli ubodzy zajmowali miejsce w bocznych nawach lub w przedsionku kościoła. Jeżeli ktoś złamał dany porządek tak jak Kuba, który w przypływie dumy i chęci przebywania bliżej Boga stanął między najbogatszymi był źle postrzegany i krytykowany. W kościele obowiązywał oczywiście odpowiedni strój. Mężczyźni zakładali wysokie buty, portki w zielonożółte lub czerwone pasy, koszulę, czerwoną wstążkę pod szyję, granatowy żupan, białą kapotę z czerwonym pasem, kapelusz z niedużym rondem. Kobiety zaś zakładały na siebie czarne trzewiki z czerwonymi sznurowadłami, białe pończochy, wełnianą spódnicę w zielone i pomarańczowe pasy, koszulę z bufiastymi rękawami, aksamitny gorset, korale, bursztyny, wstążki na na plecach.
Po mszy zjadano wspólny, niedzielny obiad. Posiłki były zróżnicowane w zależności od zamożności rodziny. U bogatych jadano np. rosół, ziemniaki ze słoniną, mięso z kapustą. Podaniem całego obiadu zajmowała się gospodyni. Często bogaci zapraszali tych biednych na niedzielny obiad. Po obiedzie przychodził czas odpoczynku i rozkoszowania wolnym dniem. Innym zwyczajem były obrzędy związane z Dniem Zadusznym. Gdy nadchodził, w Lipcach od rana biły kościelne dzwony ogłaszające nabożeństwo. Na tzw. Wypominkach ludzie dawali organiście pieniądze za modlitwę w intencji zmarłych. Za kościołem ksiądz wyczytywał imiona zmarłych dusz, za które wszyscy zabrani się modlili. Tego też dnia odbywała się procesja na cmentarz. Tu również ludzie szli w określonym porządku. Na cmentarzu modlono się, zapalano świeczniki. Pojawiał się pogański element: na groby nieodwiedzane przez innych sypano okruchy chleba po to by dokarmić dusze będące w czyśćcu. Tak też zrobił Kuba. Gospodynie zaś zostawiały przed domem jedzenie po to by dusze, które się zgubiły mogły się pożywić. Po południu w cmentarnej kaplicy odprawiano nieszpory. Przy wejściu na cmentarz ustawiano beczki, z których jedna należała do księdza, druga do organisty, trzecia do Ambrożego, a reszta do żebraków. Każdy kto przechodził musiał coś do niej wrzucić np. chleb, kiełbasę, słoninę. Wszystko co najlepsze dostawał ksiądz zaś to najgorsze dostawało się żebrakom. Kolejny zwyczaj to zwyczaj zaślubin i przebieg wesela. Gdy kawaler lub wdowiec wybrał sobie żonę wysyłał do jej rodziny swatów. Na takim spotkaniu omawiano najczęściej stronę finansową oraz korzyści jakie może osiągnąć panna młoda w związku z małżeństwem. Gdy to zostało ustalone nadchodził dzień zaślubin. Izba panny młodej była pięknie przystrojona zaś goście, musieli wypić kieliszek wódki za zdrowie panny. Zazwyczaj ten nazywał się przepijaniem.
Kolejnym obrzędem weselnym było obcięcie włosów pannie młodej co miało symbolizować zamknięcie pewnego etapu życia. W tym przypadku Jagna nie zgodziła się na zachowanie zwyczaju. Gdy wszystko było gotowe weselnicy prowadzeni byli do domu panny młodej przez muzykantów i drużbów, tworząc z tego bardzo ciekawe widowiska. Następnie Ci sami ludzie prowadzili pana młodego do narzeczonej. Para młoda otrzymywała od rodziców błogosławieństwo. Jagana i Maciej otrzymali błogosławieństwo od Dominikowej przy użyciu świętego obrazu i święconej wody. Po powrocie z kościoła do domu młodą parę czekało uroczyste powitanie obrazem i świętym chlebem oraz solą. Na najważniejszym miejscu przy stole usiedli państwo młodzi a obok goście. Gdy zjedzono pierwsze dania i wypito trochę alkoholu robiono w izbie miejsce na zabawy i tańce. Pierwszy taniec poświęcony był Jagusi. Boryna jako gospodarz miał za zadanie wypić ze wszystkimi po kieliszku wódki. Na weselu pojawiały się takie zabawy jak: przepiórka, świnka, chodzi lisek koło drogi.
Kolejnym ze zwyczaju na weselu było zbieranie na czepiec. A po oczepinach nadszedł czas na przenosiny panny młodej do męża. Goście przenosili kolejno rzeczy, które panna młoda dostała we wionie. Wesela zatem były pełne barwnych ciekawych zwyczajów oraz zabawy.
Jesień była porą roku kiedy czas wypełniony był zazwyczaj uprawą roli. Był to czas orania, zbierania ziemniaków oraz zasiewu. Podczas prac w polu ludzie łączyli się w grupy, gdyż pracowali wszyscy ludzie, niezależnie od majątku. Biedni pracowali u bogatych w zamian za korzystanie z ich ziemi. Kobiety zazwyczaj wypełniały i umilały sobie czas pracy plotkowaniem. Obyczajem kultywowanym na Lipieckiej wsi były wieczorne spotkania przy pracy i kiszenie kapusty, darcie pierza, przędzenie wełny podczas których w domu jednego gospodarza zbierało się wiele ludzi i pracowało wspólnie przy okazji śpiewając i rozmawiając. Dobrze podkreślonym zwyczajem w utworze był jarmark, który odbywał się w Tymowie. Było to bardzo ważne wydarzenie. Przed jarmarkiem ludzie naradzali się w chałupach co trzeba kupić, co komu jest potrzebne, co sprzedać oraz za ile. Przed jarmarkiem, raz w roku gospodarze rozmawiali ze swoimi parobkami na temat tego czy ci zamierzają przepracować u nich kolejny rok. Na jarmarku można było kupić i sprzedać wszystko. W całej wsi panował pewien podział wśród domowników. Najważniejsze miejsce zajmował gospodarz to on decydował kto będzie u niego pracował oraz o wszystkim co było związane z uprawą roli. Gospodyni zaś miała zajmować się gospodarstwem oraz domem. Doiła krowy, karmiła zwierzęta i przygotowywała posiłki. Dzieci musiały pomagać we wszelkich pracach, np. w noszeniu posiłków pracującym. W gospodarstwach byli też parobkowie, którzy wykonywali wszystkie prace jakie wskazał im do wykonania gospodarz.
Życie gromady lipieckiej miało swój określony rytm. By żyć w tej gromadzie należało się podporządkować obrzędom i zwyczajom. W.Reymont w bardzo urokliwy sposób przedstawił rytm życia mieszkańców, oraz zwyczaje, które mieszkańcy szanowali i byli im posłuszni.