"Marek wywodził się (a jakże!) z arystokratycznego rodu. Jego dziad osiągnął konsulat, ojciec zmarły wcześnie, urzędował tylko jako pretor. Sierotę adoptował Antoninus Pius. Razem z Warusem otrzymali dokładne wykształcenie. Marek jednak (w przeciwieństwie do przybranego brata Werusa) był niezwykle zdolny i pojętny. Uczył się filozofii, greki, sztuki itp. Miał kilkunastu nauczycieli, o których nigdy nie zapomniał. Podobno już jako cesarz miał portrety wszystkich swoich wychowawców oprawionych złotem. To właśnie oni wpoili mu zasady stoicyzmu (przyjmować wszystko co nas spotyka ze spokojem, ale również wytrwale pracować na rzecz społeczeństwa). Marek uczył się niezwykle chętnie, był zafascynowany filozofią i stoicyzmem. W swoich poglądach wytrwał do końca. Jego studia filozoficzne zaowocowały wspaniałym, zachowanym do dzisiaj, dziele "Rozmyślania". Pisał w nim o powinności każdego człowieka na Ziemi, o jego miejscu w świecie, przemijalności itd.
Karierę zaczął od razu od wysokich szczebli. W wieku 20 lat objął konsulat. Po śmierci Antoninusa Piusa to właśnie senat na niego przelał całą władzę, pomijając przybranego brata Werusa. Powszechnie było wiadomo jakim wielkim charakterem odznacza się Marek (pracowitością, skromnością, poświęceniu się sprawie, jako stoik nie przepadał jednak za wojowaniem, co wykorzystywał przewrotny los), a Werusa znano jako biesiadnika, poświęcającemu ucztowaniu całą swoją uwagę. Jak wspominałem przy życiorysie Werusa; Marek poprosił senat aby jego brata ustanowił współwładcą.
Życie osobiste układało się Aureliuszowi dość poprawnie. Kochał i szanował swoją żonę Faustynę, z którą miał trzynaścioro dzieci ! O żonie cesarza krążyły jednak liczne plotki na temat jej rzekomych romansach ze wszystkimi nobilami, a nawet z gladiatorami! Jakby się wdała w Mesalinę, żyjącą sprzed ponad wieku. Nie wiadomo czy te pomówienia miały ziarno prawdy czy były całkowicie zmyślone przez przeciwników Faustny.
W końcu przyszła wojna z Monarchią Partyjską. Lucjusz Werus nie biorąc czynnego udziału pokonał Partów, a w drodze powrotnej przywiózł towarzyszkę, najgroźniejszą znaną w starożytności epidemię. Następnie ruchy barbarzyńców nad Renem i Dunajem zmusiły cesarzy do kolejnej kampanii wojennej. Wyjechali w 167 r. odnieśli wiele zwycięstw, a wracając dwa lata później zmarł Lucjusz. Cesarz nawet po śmierci okazał się wspaniałomyślny dla tego hulaki; zaliczył go w poczet bóstw (a jako bóg przysługiwała mu świątynia, kapłani, składano mu ofiary, modlono się do niego - postępowano tak jak z każdym rzymskim bogiem).
Aureliusz planował kolejną kampanię, tym razem ofensywną na ziemie Markomanów i Kwadów. Walki trwały aż do 175 r. Rzymianie odnieśli pełen sukces; Aureliusz chciał utworzyć dwie nowe prowincje : Markomanie i Sarmację. Ale przeszkodził mu w tym drugi cesarz...
Na wschodzie bowiem wojska ogłosiły cesarzem niejakiego Awidiusza Kasjusza. Wsławił się on podczas walk z Partami za życia Werusa. Uczynił to podobno przez błędną informację o rzekomej śmierci Aureliusza, a sądząc, że jest najgodniejszą osobistością na tron ogłosił się cesarzem. Jednak gdy plotka ogłosiła się fałszywa, wówczas najbliżsi sojusznicy Kasjusza zabili go, a jego głowę przyniesiono Aureliuszowi. Uratowało to imperium od wojny domowej, która mogłaby znacznie przyspieszyć powolną agonię Rzymu.
W 177 r. Aureliusz ponownie wybrał się nad Dunaj. Chciał urzeczywistnić swoje marzenia o nowych prowincjach. Jednak trzy lata po tym nagle zmarł, najprawdopodobniej na epidemię przyniesioną z walk z Partami. Odszedł jeden z największych cesarzy i ludzi..."