20 lipca 1952 roku razem z moim mężem pojechaliśmy do jego domu, gdzie miałam zamieszkać. Kiedy dojechaliśmy, od razu ruszyłam w stronę drzwi. Weszłam i zaczęłam zwiedzać dom. Zaskoczeniem było dla mnie, że pokój do bawienia jest razem z jadalnią, a kiedy dowiedziałam się, że będę miała tylko jeden pokój moje zdziwienie było wręcz ogromne. Przecież nie pomieszczę wszystkich rzeczy w małej sypialni! Gdzie ułożę ubrania, książki? gdzie będą mieszkały moje służące? Piotra oczywiście nie obchodziło moje zdanie. Zaprowadził mnie do ogrodu. Wszystko było tam w stylu niemieckim! Kazałam wyrzucić, i kwiaty i krzewy. W wolnej chwili przerobię tam wszystko na styl francuski. Po zjedzeniu obiadu zabrałam się za zmiany w domu. Wyrzuciłam stare książki, naczynia, pościele. Zamieniłam je na nowe, francuskie. lektury też były w tym języku. na półkach poukładałam porcelanowe naczynia i figurki. Dom zmienił się nie do poznania. teraz było tu cudownie. Nie rozumiem tylko jednego-Piotr cały czas siedział w kuchni i nic nie mówił. nawet mi nie pomógł, mojej pracy też nie pochwalił. W każdym razie, teraz mogę tutaj mieszkać, jest prawie idealnie.