Słowo „tolerancja” jest teraz bardzo popularne, lecz czy wiemy, co tak naprawdę oznacza?
Termin ten wg Encyklopedii PWN i Słownika Języka Polskiego jest to uznawanie prawa innych ludzi do posiadania poglądów, gustów, wierzeń, upodobań itp., różniących się od własnych. Tolerancja intelektualna oznacza szacunek dla cudzych poglądów wyrażający się w dopuszczaniu ich do głosu, a moralna, że przy zachowaniu elementarnych norm moralnych są uprawnione różne style życia, postawy, obyczaje i zwyczaje. Pojęcie to zmienia się wraz z uwarunkowaniami historycznymi, często „zależy” od pozycji klasowych, poglądów politycznych i postaw światopoglądowych.
Czy we współczesnym świecie istnieje granica tolerancji? Czy potrafimy ją sobie wyznaczyć? Czy jesteśmy tolerancyjni jako ludzie, jako naród, jako cywilizacja stojąca u progu nowej, po części wirtualnej rzeczywistości? Czy zdajemy sobie sprawę z tego, że tolerancja to świadomość, iż każdy człowiek ma pewne prawa, w tym prawo do wolności myśli i przekonań? Te, jak również setka innych pytań dotykają nas wszystkich.
Coraz częściej dokonujemy wyboru, automatycznie dzielimy różne sprawy i poglądy na te, z którymi możemy się zgodzić oraz na te, których nie możemy przyjąć do świadomości. Wraz z pojawianiem się pozytywnego zjawiska tolerancji, wzrasta w człowieku potrzeba jego negatywnego znaczenia – nietolerancji. Odczuwają ją ludzie biedni, innej nacji, z nałogiem, chorzy, upośledzeni, niepełnosprawni czy z innymi poglądami itd. Szukamy tego wszędzie i znajdujemy, niestety, jesteśmy tym zachłyśnięci i dumni z tego. Wszystko zaczyna się już bardzo wcześnie, bo w przedszkolu. Dzieci wolą bawić się z tymi kolegami, którzy mają nowe, ładne zabawki, noszą modne i czyste ubrania. Wyśmiewają tych, którzy bawią się starymi, trochę popsutymi, biegają w obdartych spodniach czy dziurawym swetrze. Możemy się zastanowić, co dzieje się potem w psychice tego dziecka, jeżeli już na początku swojego życia potępia innych. Dlatego w szkole jest jeszcze gorzej, tutaj liczy się przede wszystkim wygląd, ciuchy, kosmetyki, komórka, komputer, jakiego masz chłopaka czy dziewczynę, do jakiej „paczki” należysz itd. Nie jest ważne, jak się uczysz i to, że pomagasz innym, młodszym, słabszym, biedniejszym. Środowisko akceptuje bogatych i sprytnych. Żeby być taki jak oni, rezygnujesz z bycia sobą. Jeżeli tego nie zrobisz, nie będą cię tolerować, nie zaproszą na żadną imprezę, może nawet użyją przemocy, zaczną przezywać, ośmieszać, upokarzać. Wtedy zgubisz swoją osobowość, a przecież w szkole tyle się o tym mówi. Mimo tego w miejscu, w którym się wychowujemy codziennie zdarza się mnóstwo przejawów agresji i tragedii. Niekoniecznie musi ktoś zginąć z rąk rówieśnika, co również, może nie na dużą skale w Polsce, ale niestety się zdarza i także jest pewnie oznaką nietolerancji. Nauczyciele poświęcają dużo lekcji i godzin wychowawczych na pogadanki o tolerancji. Często temat ten pojawia się również jako motyw wypracowań czy testów. Jednak jest to strata czasu, ponieważ skupiają się głównie na tym, że wszędzie występuje brak tolerancji. Przytaczają nam tylko negatywne przykłady np. pseudo kibiców na meczach. Jeżeli ich faworyci przegrają mecz rośnie w nich nienawiść i agresja. Wychodzą na ulice, atakują policjantów, niszczą przystanki, wystawy sklepowe, napotkane pojazdy itd. Faktycznie nie ma w nich tolerancji. Ciekawe co myśli młody człowiek, w którego „wdusza” się tak dużo negatywów. Czy zaczyna to podziwiać i budzi się w nim chęć przeżycia tego samego czy odwrotnie, potępia takie zachowania. Uważam, że młodzieży powinno mówić się też o tym co dobre, a nie tylko o złych rzeczach. Skąd potem mamy brać przykład? Myślę, że młodzi ludzie potrzebują wzorów do naśladowania, a wszędzie tylko słyszymy, że jedni nie szanują i nie akceptują drugich. Mało mówi się np. o tym, że kibice podadzą „przeciwnikom” rękę po przegranym meczu, nastolatek pomoże osobie starszej, uczniowie, choć nie zgodzą się ze zdaniem „belfra” uszanują je itd. Są to może i dobre tematy, ale nie zabłysną w społeczeństwie tak samo jak jakiś skandal czy afera, których ludzie są żądni. Chętniej po prostu „kupią” jakieś „tanie” zamieszanie, bo nie chcą zastanawiać się, kto ma racje i wysłuchać obu stron. Według nich musi się po prostu coś dziać. Najlepiej, żeby chodziło o pieniądze i sprawy, które są obecnie na topie, a główne role w tym „show” odegrają jakieś popularne osoby. Patrząc na współczesny świat i to wszystko, co w nim się znajduje, możemy w ogóle zastanowić się, czy istnieją ludzie sprawiedliwi. Może sami chcielibyśmy takimi być, jednak boimy się „wychylić” ze stereotypów, które zawładnęły światem.
Tolerancja wygodna dla nas, wybiórcza i warunkowa, nie jest tolerancją. Jest często ustępstwem na korzyść drugiego i wtedy nie zasługuje w pełni na swoje miano. Wobec różnorodności ludzkich potrzeb i pragnień nasze zachowanie musi być nacechowane tolerancją, ponieważ możemy zawsze liczyć na to, iż będziemy w stanie ją w pełni zrozumieć. Oczywiście, nie jest ona prosta, ponieważ zmusza do zaakceptowania wierzeń i poglądów innych ludzi. Gdyby nie była taka trudna, na świecie nie byłoby tylu nieporozumień. U podstaw większości konfliktów tkwi brak tolerancji dla odmienności, nieumiejętność zgodnego współżycia. Tolerancja jest drogą do pokoju, może nawet już nie w formacie światowym, ale przede wszystkim w obrębie własnego domu, miasta, najbliższego otoczenia. Otwartość umysłu jest jedyną metodą, by w naszym zachowaniu nie kierować się uprzedzeniem albo niewiedzą i unikać błędu. Każdy z nas chce żyć własnym życiem, sam dokonywać wyborów, być przez innych szanowany albo chociażby tolerowany. Oczekujemy od innych takiej tolerancji, byśmy mogli realizować swoje plany, osiągać cele nawet wtedy, gdy nie rozumieją oni, dlaczego zamierzenia te są dla nas ważne. Chcemy, by takie reguły obowiązywały w świecie, w którym żyjemy, musimy zgodnie z nimi traktować innych.. Może działania prowadzone w tym kierunku doprowadzą kiedyś do pozornego paradoksu: całkowitego braku tolerancji dla ludzi nietolerancyjnych.
„Tolerancyjni” człowiekowi upośledzonemu odbierają prawo do wyboru, tolerancję sprowadzają do dyktatury „mądrzejszych”, „zdrowych”, „normalnych”, nad wszystkimi „odmieńcami”. Czy można wykazać zrozumienie dla właściciela restauracji, któremu upośledzone dziecko odbiera klientów, a klientom apetyt? Zrozumieć starającego się o swój portfel właściciela, uwzględnić „wrażliwość” klienta, a wykluczyć chore dziecko, bo niemiłe dla oka. Tak ma wyglądać tolerancja? Wobec kogo właściwie?
W bardzo trudnym okresie dla świata, kiedy Polska integruje się z Europą musimy pamiętać o zasadach moralnych i naszych poglądach. Nie możemy podążyć za modą i robić czy akceptować rzeczy, aby komuś zaimponować. Oczywiście nie znaczy to, że mamy być bardzo konserwatywni i sceptycznie przyjmować „nowości”. Jednak bardzo chciałabym, żebyśmy od przyjaciół ze „starego kontynentu” przenieśli na swój grunt tylko te najlepsze rozwiązania, nie pamiętając o narastającej fali akceptacji wszystkiego, co tylko jest możliwe.