Sześciu turystów z miasteczka Thusis wybrało się na wyprawę w góry. Szli ostrożnie i powoli już od samego początku, bo część z nich - choć się otwarcie nie przyznała - po raz pierwszy uczestniczyła w takiej wspinaczce. W jej trakcie okazało się, że Niemiec ma, nasilające się wraz ze wzrostem wysokości, zawroty głowy, które próbował "zagłuszyć" cytowaniem Wergiliusza i tylko spokój Polaka chronił go przed nieszczęściem. Ten, słysząc to, zdziwił się mocno, bowiem w głębi siebie był równie przerażony, co Niemiec, nie uświadomił mu jednak tego.
Gdy cel wyprawy powoli stawał się bliski osiągnięcia, gdy turyści wspinali się już wąską i stromą ścieżką, Polakowi zakręciło się w głowie. Aby nie spaść, chwycił się Niemca, który był blisko niego. W ten sposób uratował mu życie, nawet o tym nie wiedząc.
Wszedłszy na sam szczyt, chciał podzielić się wrażeniami rozpościerającego się widoku z towarzyszem, lecz ten dostał lęku wysokości i nie patrzył na nic, co mogłoby mu przypomnieć jak wysoko się znajduje, dlatego nie mógł też dostrzec wypełniającej dolinę mgły, która w błyskawicznym tempie stawała się coraz wyższa. Wszyscy zeszli na dół, chcąc uniknąć nocowania na szczycie, lecz dotarli tylko na gzyms, bo widoczność stała się zerowa. Zgubili się. Czekali na opadnięcie mgły, aby zorientować się gdzie mniej-więcej się znajdują, lecz nic się na to nie zapowiadało. Niemiec popadł w szaleństwo. Nie mogąc znieść potwornych zawrotów głowy, skoczył w dół. Wiedzący o tym mężczyźni nie powiedzieli o tym kobietom, gdyż bali się, że w takich chwilach obłęd może być zaraźliwy. Chcąc umilić czas oczekiwania, zaczęli śpiewać.
Wkrótce jednak przerwał im czyjś krzyk. Okazało się, że Niemiec przeżył, a co więcej - znalazł drogę powrotną. Wszyscy poszli jego śladem i wkrótce byli już w bezpiecznym miejscu. Kobiet, słysząc potem historię Niemca, były przerażone, jak niewiele brakowało do tragedii.