Powinno pomóc:
„Pokorne cielę dwie matki ssie”. To stare przysłowie fałszuje zupełnie sens pokory, gdyż człowiek prawdziwie pokorny często na tym traci i bywa uznawany za dumnego pyszałka. Jednak takie przedstawienie pokory w przysłowiu to nie przypadek, albowiem rzadko która cnota jest tak podatna na zafałszowanie, jak pokora. Nic dziwnego, że w ogólnym odbiorze jest ona postrzegana marnie. Przeciętne wyobrażenia na temat pokory, jako cechy, którą powinien oznaczać się człowiek pobożny są, delikatnie mówiąc, mieszane. To znaczy nikt nie odważa się wprost kwestionować wartości pokory, a wszelkie podręczniki duchowości, idąc za największymi mistrzami życia wewnętrznego, jak choćby św. Benedykt czy Jan od Krzyża, wychwalają pokorę jako królową cnót.
Oczywiście wielcy mistrzowie życia duchowego nie bez powodu tyle uwagi zwracają na pokorę. Ona naprawdę jest królową cnót. Jednak, z drugiej strony dość powszechnie panuje poczucie, że bycie pokornym ma coś wspólnego z poniżeniem siebie. Dość wskazać na bliskie językowe powiązania pokory i upokorzenia. A przecież upokorzyć kogoś, to znaczy uczynić mu wyjątkowo dotkliwą krzywdę. To znaczy poniżyć jego godność. A poniżenie godności boli, bardzo boli. Często więc pokora kojarzy się z wyzbywaniem się swojej godności. Oczywiście całkiem niesłusznie. To pycha pozbawia człowieka godności. Śmieszny i poniżający się w oczach innych jest ten, kto sam sobie przyznaje pierwsze miejsce w zgromadzeniu. Jeszcze śmieszniejszy jest, gdy jego zarozumiałość zostaje obnażona – gdy ktoś wskazuje mu jego właściwe, niższe miejsce. Natomiast pokora jest dbaniem o swoją godność.
Dzisiaj w życiu publicznym, zwłaszcza, gdy przychodzi do pisania tzw. CV, panuje zasada promowania siebie, głośnego mówienia o swoim dorobku i osiągnięciach. Stara zasada „siedź w kącie, a znajdą cię” przestała jakby obowiązywać. Zaczyna wręcz obowiązywać jej przeciwieństwo. Jak zachować się w takich sytuacjach i nie stracić godności, nie okazać się śmiesznym samochwałą? Ewangeliczna nauka o pokorze, o nie zajmowaniu pierwszego miejsca wymaga namysłu i przypomnienia chyba bardziej niż kiedykolwiek przedtem.
Ks. Jan Słomka