Sytuacja polityczna Polski w drugiej połowie XIX wieku była bardzo ciężka. Praktycznie to państwo nie istniało. Podzielone na trzy części, trzy zabory: pruski, rosyjski i austriacki zostało pozbawione własnej państwowości. W każdym z zaborów inaczej rozwijało się społeczeństwo, inaczej było ograniczane, naciskane, cenzurowane i represjonowane. W 1863 wybuchło powstanie nazwane powstaniem styczniowym. Miało ono charakter narodowowyzwoleńczy. Jednak zabrakło Polakom wystarczająco dużo sił i powstanie upadło, co spowodowało pogłębienie się różnic pomiędzy zaborami. W zaborze Rosyjskim językiem urzędowym stał się rosyjski. Rusyfikacja objęła przede wszystkim szkoły i urzędy. Zdecydowanie ograniczono możliwości pracy oświatowej, naukowej i kulturalnej. Nałożono cenzurę na prasę i wydawnictwa. Zabór pruski był również ograniczony w swoich możliwościach i poddany germanizacji. Życie kulturalne znacznie osłabło. Kościół miał być podporządkowany państwu niemieckiemu, a wszystko, co podtrzymywało polskość miało być zniszczone. Ograniczono wszelkie działania oświatowe i społeczne. Jednak wciąż w poznańskim środowisku funkcjonowały polskie instytucje i wychodziły czasopisma takie jak "Sobótka" i "Tygodnik Wielkopolski". W zaborze austriackim nie było aż tak bardzo wyraźnych represji. Działały dwa uniwersytety w Krakowie i w Lwowie; w 1871 roku powstała Akademia Umiejętności. Większa swoboda druku pozwoliła na pojawienie się publikacji, których wydanie nie było możliwe w pozostałych zaborach. We wszystkich zaborach jednak pojawiło się młode pokolenie, które wolałoby żyć w niepodległym kraju i zachować jego tradycje. Przyjmuje się, że do tego pokolenia należeli ludzie urodzeni pomiędzy 1840 a 1850 rokiem, którzy przeżyli klęskę powstania styczniowego, a ich poglądy są zupełnie przeciwne do poglądów romantycznych, których przedstawicielami byli "starzy". Zaczął się więc kolejny spór ideologiczny XIX wieku. Pierwszym był konflikt pomiędzy romantykami a klasykami na początku tego wieku. Tym razem pomiędzy pozytywistami a romantykami. "Młodzi" nie chcą indywidualizmu; dla nich liczy się życie społeczne, wspólne dla całego narodu, który został podzielony i trzeba go ponownie zjednoczyć. Sądzili, że kolejny zryw niepodległościowy doprowadzić może do całkowitej klęski i wynarodowienia Polaków, a do tego nie można było dopuścić. Przeciwnego zdania byli "starzy" - romantycy.
Zaczęto układać programy narodowyzwoleńcze. Oczywiście każdy miał swoje zdanie i chciał je wszystkim przekazać. Szybko okazało się, że idealnym środkiem komunikacji między ludźmi jest prasa, która właśnie wtedy zaczęła się rozwijać i rozpowszechniać. Konsekwencją tego było powstanie zawodu dziennikarza. Do gazet zaczęli pisywać wszyscy przedstawiciele literatury tego okresu. Dziennikarskie i literackie debiuty "młodych" zamieszczają się w latach 1865 - 1870 przede wszystkim na łamach pierwszego czasopisma pozytywistycznego, jakim był "Przegląd Tygodniowy" pod redakcją Adama Wiślickiego. Debiutowali wówczas liczący niewiele ponad dwadzieścia lat wybitni publicyści: Aleksander Świętochowski, Piotr Chmielowski, Julian Ochorowicz, Henryk Sienkiewicz, Bolesław Prus, Eliza Orzeszkowa i inni. Tu właśnie rozpoczyna się walka "młodej" i "starej" prasy.
Do "starej" prasy zaliczały się prze wszystkim: "Gazeta Warszawska", "Kurier Warszawski", "Biblioteka Warszawska", "Kłosy", a jej przedstawiciele reprezentowali tradycyjne, niechętne wszelkim nowościom poglądy. Natomiast "młoda" prasa to głównie: "Przegląd Tygodniowy", "Niwa", "Opiekunka Domowego", "Prawda", na łamach których pozytywiści występowali przede wszystkim z krytyką zachowawczego i tradycjonalistycznego obozu.
W 1871 roku Aleksander Świętochowski ogłosił w "Przeglądzie Tygodniowym" artykuł "My i wy". W tym artykule programowym mistrz polemicznych tekstów pisał następująco:
"My jesteśmy młodzi, nieliczni, nie rządzący się widokami własnych korzyści, uwolnieni z obowiązku hołdowania pewnym stosunkom i znajomościom; wypowiadamy swoje przekonania otwarcie, nie lękamy się sądu i kontroli, pragniemy ją rozciągnąć na wszystkich, pragniemy pracy i nauk w społeczeństwie, pragniemy wywołać siły nowe, zużytkować istniejące, skierować uwagę przed, a nie poza siebie - oto nasze wady. Wy jesteście starzy, liczni, krępowani między sobą w literaturze spokoju, nieruchomości, każecie wszystkim patrzeć w przeszłość, szanować nawet błędy. [...]
Czy idąc tak nie odmiennymi drogami możemy się spotkać kiedykolwiek i uszanować nawzajem swoje cele? Nigdy! Wiemy to - między naszymi obozami popalono mosty, pozrywano groble."
Świętochowski wyznacza wyraźną granicę pomiędzy "młodymi" i "starymi". Ironicznie pisze "oto nasze wady", żeby zwrócić na nie uwagę. Podkreśla również, że niemożliwym jest dojście do jakiejkolwiek ugody pomiędzy obydwoma stronami.
Pozytywiści polscy na pierwszy plan wysunęli dwa zasadnicze programowe hasła: "pracy u podstaw" i "pracy organicznej". Przebudowa polskiego społeczeństwa opierać się miała na wysiłku fizycznym i intelektualnym. Praca powinna przełamać bariery między klasami. W swoim artykule "Praca u podstaw" z 1873 roku Aleksander Świętochowski pisał:
"U nas, pomimo że wrodzona łagodność narodu nie posługiwała się nigdy wyrafinowanym tyraństwem [...], postępowanie jednak obywateli z włościami nie miało nic wspólnego z ojcostwem i opieką. Zawsze pojedynczymi wyrazami tych proporcji był przesąd, szlachecka buta, pogarda, niedbalstwo, a często ekonomskie baty. I dlatego, jeżeli wykładnik dzisiejszych stosunków nie ma być ujemny, powyższe czynniki zmienione być winny na: szkółki, biblioteczki, moralne wpływy, opiekę i tym podobne dźwignie ludowej oświaty i dobrobytu."
Autor mówi tu o zerwaniu z dotychczasowymi przyzwyczajeniami i rozpoczęciu pracy, która będzie dobroczynna dla całego społeczeństwa, żeby odbudować oświatę i kulturę. Krytykuje romantyczne wzorce i chce je zastąpić pozytywistycznymi.
Sens pracy organicznej według pozytywistów skupiał się na propagowaniu unowocześnionych i wzajemnie powiązanych form ekonomicznych w przemyśle, rolnictwie i handlu. Zmiany zachodzące w tych dziedzinach życia gospodarczego powinny służyć umocnieniu polskiego stanu posiadania. Celem "pracy u podstaw" i "pracy organicznej" było więc rozszerzenie i przebudowa świadomości społecznej oraz próba wprowadzenia w tę świadomość przekonania, iż mimo trudnej sytuacji politycznej i wynaradawiających działań zaborców zmienia się świat, tworzy nowoczesna cywilizacja miejsko-przemysłowa, a do głosu dochodzą nowe warstwy i klasy. A zatem podstawowym warunkiem narodowego przetrwania powinno być wejście tych warstw w zmienioną rzeczywistość. Służyć ma temu szeroki program edukacyjny, obejmujący różne środowiska społeczne.
Pozytywiści szybko zrozumieli, że niemożliwe było uzyskanie dobrobytu i demokratycznego społeczeństwa działając w ten sposób. Coraz dotkliwsze stawały się działania zaborców: rusyfikacja, germanizacja, cenzura. Pozytywiści musieli się ograniczać. Eliza Orzeszkowa pisała w "Listach zebranych":
"Nikt z naszego pokolenia właściwej i możliwej sobie miary nie dorósł; nikt we względzie umysłowym i społecznym nie żyje tak, jakby mógł, ale tak, jak musi. I ci tylko, którzy znają mękę wepchniętych wewnątrz zdolności, powściągniętych i z czasem zamierających porywów, niedopełnionych najdroższych zamiarów, mękę tę pojąć mogą."
Pozytywiści nie poddawali się jednak. Chęć zdobywania większej ilości czytelników spowodował powstanie rozmaitych periodyków. W większości wydawcami byli przedstawiciele bogatej burżuazji: Orgelbrandowie, Kronenbergowie, Gebethner i Wolff, którzy finansowali pisma pozytywistyczne. "Starą" prasę najczęściej wspierało zamożne ziemiaństwo. Próby stworzenia niezależnych organów kończyły się najczęściej bankructwem. Między innymi Orzeszkowa założyła w Wilnie swoje wydawnictwo. Miało ono popularyzować nowe programy, wiedzę, tendencje patriotyczne. W rezultacie firma Orzeszkowej została uznana za antypaństwową i zlikwidowano ją. Mimo