Banko i Flance prowadzą rozumowę na dziedzińcu. Jest późna noc, dawno po godzinie dwudziestej czwartej. Wtem na dziedziniec wkracza Makbet z poprzedzającym go z pochodnią służącym. Widząc przyjaciela pozdrawia go. Rozpoczyna się rozmowa o wieczornej uczcie. Banko podejrzewając, iż przyjaciela trapi przepowiednia i nad nią właśnie tak rozmyśla snując się po nocy, nawiązuje do niej. Makbet wypiera się rozmyślań nad dziwnymi słowami wiedźm. Rzuca tylko słowa, że powinni z przyjacielem jeszcze kiedyś o tym porozmawiać. Blanko daje mu dobre rady by postępował zgodnie z sumieniem. Mężczyźni rozstają się Banko i jego syn Flance odchodzą. Makbet odsyła sługę z poleceniem by poszedł do Lady Makbet i przybył po niego, jak ta przygotuje mu napój (w domyśle z trucizną).
Z pozostawionym samemu sobie Makbetem zaczyna się coś dziać. Nachodzą go halucynacje. Widzi przed sobą jakiś sztylet, pojawi się na nim krew. Chce go odgonić, ale widzenie nie znika. To obsesyjne myśli o planowanej zbrodni powodują te przywidzenia. Pojawia się głos sumienia. Makbet wie, ze to złudzenie, bo próbuje uchwycić to narzędzie zbrodni co mu się nie udaje.
W monologu Makbet nawiązuje do Hekate, która jest boginią zbrodni. Wie, że nie ma już odwrotu. Słyszy on w swojej wyobraźni dźwięk dzwonka, który jak mu się wydaje wzywa go do popełnienia zbrodni. Chce to zrobić, dla władzy, siebie i żony. Wychodzi ze sceny.