Mój wehikuł czasu zatrząsł się nagle i zatrzymał. Gdzie ja jestem...?! Znalazłam się na Rynku Staromiejskim w Toruniu. Na szczęście nikt nie spostrzegł, jak tam się znalazłam.
Pogoda była ładna. Na rynku było zamieszanie. Bili się dwaj mężczyźni. Po pięciu minutach zjawiły się straże. Schwytały ich I gdzieś z nimi poszły.
Po chwili na rynku zauważyłam przystojnego młodzieńca. Jego oczy przypominały mi morze a włosy krucze pióra. Odziany był w czerwoną szatę, która podkreślała jego oczęta. Ten młody człowiek wyglądał jak szlachcic. Bardzo mi się podobał .
Ni stąd, ni zowąd spojrzał na mnie I podszedł. Przedstawił mi się. Miał na imię Juliusz. Poprosiłam go, aby pokazał mi miasto i zaprowadził do zamku krzyżackiego. Na szczęście zgodził się.
Zaczęliśmy od Ratusza, ponieważ był najbliżej. Dowiedziałam się, że budowę tego obiektu zakończono tydzień temu, czyli w końcu XIV wieku. Do tego Ratusza przyłączono: dom kupiecki I sukiennice, kramy I ławy chlebowe, wieżę I pierwszy ratusz, a także budynek sądu I wagi. Następnie poszliśmy obejrzeć gotycki Kościół Najświętszej Marii. Później poszliśmy zobaczyć Krzywą Wieżę, która powstała na początku XIV wieku. Bardzo mi się ona podobała. Usiedliśmy przy niej. Wtedy Juliusz powiedział mi, że jest księciem I mu się podobam. Byłam bardzo zaskoczona, ale I szczęśliwa. Wyznałam mu, że nigdy nie widziałam tak przystojnego chłopaka jak on. Wstałam z nim I ruszyłam na dalsze zwiedzanie. Idąc, oglądaliśmy mury obronne z około trzydziestoma basztami I ośmioma bramami. Przeszedłszy bramę Żeglarską, poszliśmy do Kościoła Świętych Janów- najstarszego z toruńskich kościołów, dominującego w panoramie miasta. Juliusz powiedział mi, że jego budowę rozpoczęto w 1260 roku. Następnie poszliśmy zwiedzać zamek krzyżacki. Poszedł również ze mną do jadalni. Był to duży pokój, gdzie na środku stał stół z ogromną ilością jedzenia. Siedzieli w nim czterej mężczyźni I dwie kobiety. Dowiedziałam się później, że byli to rodzice Juliusza I jego rodzeństwo. Po obfitej kolacji, książę zawiózł mnie pod Ratusz. Chciał mnie odprowadzić do domu, ale ja nie chciałam. Juliusz nie wiedział tak na prawdę, gdzie mieszkam. Gdy odjechał, poszłam do wehikułu I do niego wsiadłam.
Po paru minutach byłam już w XXI wieku w Iławie, a dokładniej u Karola w domu. Opowiedziałam mu o tym wspaniałym dniu. Bardzo mu się spodobał. Zdradził mi swoją tajemnicę, że jutro także przenosi się w czasie do XIV wiecznego Torunia. Niestety spostrzegłam, że zrobiło się późno I wróciłam do domu.
Dzisiaj przeżyłam fantastyczną przygodę, która dużo mnie nauczyła. Dzięki temu wypadowi do Torunia uwierzyłam, że wiara czyni cuda.