Prawda, którą odsłonili poeci lingwiści u progu lat 70., jest jeszcze bardziej gorzka niż ta z poprzedniego pokolenia: człowiek jest nie tylko "mówiony językiem", człowiek jest systematycznie okłamywany. "Gazeta kłamie", "Gazeta uśmierca poezję" – to sztandarowe hasła wydarzeń "marcowych" i działań poetyckich. Stanisław Barańczak napisał o wczesnej twórczości Ryszarda Krynickiego (podkreślając w niej natłok wręcz barokowych obrazów i "zdaniowych rozgałęzień"), że jego wiersz z tego okresu był "falą niosącą na swoim grzbiecie fakty, przedmioty, słowa, odpadki rzeczywistości, która uległa katastrofie". Dopiero w późniejszej twórczości pojawiły się formy miniaturowe, opisujące rzeczywistość, która zawsze była (w twórczości całego pokolenia) ważniejsza niż prawo do wyobraźni poetyckiej. Zainteresowania lingwistyczne skupili poeci pokolenia na mass mediach. Odkryli bowiem, że istnieje nie tylko język ogólny i literacki, ale między poetą a czytelnikiem jest wiele instytucji pośredniczących i wiele różnych języków. Program ich, który polegał na odsłonięciu mechanizmów języka propagandy, sprowadzić można do dwóch zasadniczych działań