Wśród uwięzionych Jan Sobolewski rozpoznał swego przyjaciela Janczewskiego. Zmienił się on bardzo - wychudł, postarzał, ale cierpienie nadało szlachetny wyraz jego twarzy. Janczewski nie zauważył towarzyszącego Sobolewskiemu kaprala, toteż gestem i wyrazem twarzy dawał do zrozumienia, że bardzo się cieszy z uwolnienia przyjaciela. Janczewski wzruszył Sobolewskiego swą szlachetną i patriotyczną postawą. Stojąc dumnie w kibitce wodził wzrokiem po płaczącym tłumie, jakby chciał powiedzieć:
"nie bardzo mnie boli". W momencie kiedy kibitka ruszyła, Janczewski
zdjął kapelusz, podniósł w górę rękę, krzyknął trzykrotnie mocnym głosem:
"Jeszcze Polska nie zginęła".