„Miłosierdzie gminy” Marii Konopnickiej.
W szwajcarskiej wiosce Httingen odbywa się licytacja. Jej przedmiotem nie jest jednak cenny obraz czy piękna rzeźba, lecz człowiek, osiemdziesięciodwuletni tragarz Kuntz Wunderli. Do wypełnionej już ludźmi sali wprowadzony został wychudzony, nędznie ubrany starzec. Zgromadzeni mieszkańcy gminy dzielą się na tych, którzy przyszli tu, by zaspokoić ciekawość i poplotkować, oraz tych, którzy zamierzali wziąć udział w licytacji. Podczas przetargów organizowanych tu raz na tydzień panują dziwne reguły. Licytowanego wystawia gmina. Wygrywa osoba, która zażąda od gminy najmniejszej kwoty na utrzymanie starego człowieka. Po przetargu człowiek taki idzie na służbę do swojego opiekuna. To korzystny sposób na zdobycie parobka. Tym razem jednak licytowany jest człowiek zmęczony i niezdolny do pracy. Kto zechce starca, który ledwie trzyma się na nogach? Kuntz stara się zrobić na zgromadzonych jak najlepsze wrażenie, choć trudno mu ukryć chude kości i drżące ciało. Jego wygląd wzbudza śmiech. Zebrani każą mu maszerować, sprawdzają jego uzębienie. Kuntz dostrzega na sali swojego syna i ma nadzieję, że ten wykupi ojca. I owszem syn włączył się do licytacji, ale przelicytował go ślusarz Tdi Mayer. Po chwili jednak ślusarz rozmyślił się, bo starze zdjął kubrak i widownia ujrzała jego zniszczone ciało. Radca zaczyna się niepokoić, bo gminy nie stać na większą dopłatę do Kuntza. Nagle na salę wchodzi Probst, bogaty, ale znany z okrucieństwa wobec parobków mleczarz. Żąda od gminy najmniejszej dopłaty, więc wygrywa przetarg. Od razu po licytacji zaprzęga starego Kuntza do mleczarskiego wózka, który będzie on teraz ciągnął razem z zaprzężonym obok psem.
Konopnicka przedstawia praktykowany w Szwajcarii zwyczaj przyjmowania biedaków z dotacją do gminy, oficjalnie uznawany tam za przejaw dobroczynności. Pod pozorem miłosierdzia kryła się jednak po prostu chęć zysku. Licytacja czyniła z człowieka przedmiot. Pozbawiała go godności. Zobrazowana w ten sposób sytuacja miłosiernej gminy miała poruszyć sumienia polskich czytelników i zmusić ich do refleksji nad problemem dobroczynności.
Drugą nowelą Marii Konopnickiej jest „Mendel Gdański”. Utwór powstał w roku 1889
jako odzew Konopnickiej na apel Elizy Orzeszkowej o udział w zbiorowym proteście ludzi pióra przeciw ówczesnej fali antysemityzmu. Tytułowy bohater noweli Konopnickiej to sześćdziesięcioletni Żyd, od lat mieszkający w Warszawie, gdzie prowadzi zakład introligatorski. Wychowuje wnuczka Jakuba, którego matka, córka Mendla, zmarła. Gdy w mieście zaczynają się szerzyć nastroje antysemickie, Mendel nie dowierza, że może mu coś grozić. Czuje się bezpiecznie w mieście, w którym uczciwie przepracował całe życie, z którego mieszkańcami dzielił ciężkie chwile powstania i zaborczego ucisku. Od lat cieszy się szacunkiem sąsiadów. Ma nieposzlakowaną opinię, jest uczciwy i nastawiony do wszystkich pokojowo. Poucza wnuka, że nie może uciekać, gdy ktoś nazywa go Żydem, bo istotnie nim jest. Sąsiedzi podpowiadają Mendlowi, że przed napaścią może go uchronić postawiony w oknie krzyż. On jednak nie chce się wstydzić swojego pochodzenia i nie korzysta z rady. Rozruchy w mieście stają się coraz bardziej niebezpieczne. Gdy banda antysemitów podchodzi do mieszkania Mendla, starzec z wnukiem stają odważnie w oknie. To całkiem rozjusza przybyłych. Ktoś rzuca kamieniem, który trafia Jakuba w głowę. Przed dalszymi atakami bronią Żyda sąsiedzi i młody student. Po tych wydarzeniach w Mendlu „umarło serce” do tego miasta. Stracił poczucie wspólnoty z ludźmi, z którymi zżył się przez tyle trudnych lat – z miejscem, które uważał za swoje rodzinne gniazdo.