Poezja miłosna Adama Asnyka zawsze ma cechy niespełnienia, smutku, pewnego niedomówienia. Być może wynika to z faktu, iż podobnych sytuacji doświadczył w życiu prywatnym. Najpierw jego romans z Anielą Grudzińską zakończył się bardzo szybko (przyszli teściowie nie byli mu przychylni i przekonali córkę, by cofnęła dane słowo), a potem został młodym wdowcem. Tak samo jak bohaterowie wierszy, kochał beznadziejnie, został odtrącony. W jego wierszach z początków lat siedemdziesiątych widać być może doświadczenia z okresu starań o Grudzińską (Karnawałowy lament poety; Życzenie; Rezygnacja; Tęsknota; Myślałem, że to sen; Uwielbienie). Opisywał zarówno rozczarowania (Karmelkowy wiersz), pierwsze zauroczenie na widok kochanej osoby, ale również rozpacz po stracie drugiej połówki (Ach, jak mi smutno!) czy swoiste „zimne” cierpienie, spowodowane rozstaniem, widoczne w wierszu Miedzy nami nic nie było.
W piętnastowersowym, jednostrofowym liryku Asnyk przedstawia miłość platoniczną, która – mimo braku kontaktu fizycznego – wciąż pojawia się w myślach pierwszoosobowego podmiotu lirycznego. Wiersz jest zbudowany na zasadzie antytezy, stanowiącej opozycję dla pierwszych trzech wersów, przekonywujących adresata (być może dawną ukochaną, której przecież nie kochał!), że:
Między nami nic nie było!
Żadnych zwierzeń, wyznań żadnych,
Nic nas z sobą nie łączyło (...).
Pojawiające się potem argumenty powodują, że powyższa deklaracja jest nieważna. Podmiotu lirycznego i jego partnerki nie łączyło nic, prócz:
wiosennych marzeń zdradnych;
Prócz tych woni, barw i blasków
Unoszących się w przestrzeni,
Prócz szumiących śpiewem lasków
I tej świeżej łąk zieleni;
Prócz tych kaskad i potoków
Zraszających każdy parów,
Prócz girlandy tęcz, obłoków, Prócz natury słodkich czarów;
Prócz tych wspólnych, jasnych zdrojów,
Z których serce zachwyt piło,
Prócz pierwiosnków i powojów
Podobnie jak wiele innych utworów Asnyka, ten także ma budowę klamrową: kończy się i rozpoczyna tytułowym zapewnieniem, przez co wzbogaca interpretację liryku o przewrotne znaczenie. Choć między dwójką ludzi „nic” nie było, to jednak było „tego” dosyć, by stwierdzić, że znaczyli dla siebie wiele. O ile w pierwsze słowa jesteśmy w stanie uwierzyć, to kolejne jedenaście linijek tekstu przekonuje nas, że owe „nic nie było” jest tylko ironią.
Czytając wiersz, możemy przypuścić, że jest on odpowiedzią na prawdopodobne (pamiętajmy, że nie zawarte w tekście!) słowa kochanki. Gdy kobieta powiedziała podmiotowi lirycznemu, że między nimi nic nie zaszło, nic się nie wydarzyło, on - początkowo przyznający jej rację – potem stopniowo zmienia zdanie. Zdaje sobie sprawę, że piękne, niezapomniane chwile potrafią bardziej połączyć ludzi niż obietnice i wyznania miłosne. Podmiot uświadomił sobie, że bardziej cenił wspólne przebywanie, podziwianie cudów natury: girlandy tęcz, obłoków, jasnych zdrojów, pierwiosnków i powojów, niż „puste” słowa o dozgonnej miłości, której przecież nie było...
Miłość asnykowska jest inna, niż ta odszukana w wersach poezji Goethego czy Słowackiego. Swą twórczością starał się przekonać, że prawdziwe, piękne i niezapomniane uczucie może się przydarzyć każdemu i…mieć nieszablonową formę.