Czym jest Chrześcijaństwo? Już sama nazwa religii pochodzi od Chrystusa. To On zapytany o najważniejsze przykazanie, a więc sens Chrześcijaństwa i jego główny fundament odpowiedział: „To jest moje przykazanie, abyście się wzajemnie miłowali, taj jak Ja was umiłowałem” (J 15,12). Miłosierdzie jest jedną z podstawowych zasad wiary katolickiej. To właśnie miłosierdzie pozwala nam żyć wśród społeczeństwa, istnieć, rozwijać się, pogłębiać swoją wiarę. Jednak nasze wysiłki polegają na dorównaniu do miłosierdzia Bożego. Dla nas jego uosobieniem jest Jezus Chrystus. To on pierwszy pokazał nam prawdziwe ludzkie miłosierdzie. W litanii do Serca Jezusa modlimy się
„Serce Jezusa, cierpliwe i wielkiego miłosierdzia”, co obrazuje nam jak ważne w życiu Chrystusa, jak i naszym było i powinno być miłosierdzie. Miłosierdzie nie pojmowane w sensie pojedynczych czynów, lecz w sensie globalnym, obejmującym całe nasze życie. „Bóg, będąc bogaty w miłosierdzie, przez wielką swą miłość, jaką nas umiłował, i to nas, umarłych na skutek występków, razem z Chrystusem przywrócił do życia” (Ef 2, 4-5). Bóg ukazuje swoją ogromną miłość do nas przywracając do życia i traktując nas na równi ze swoim synem Jezusem Chrystusem. „Uwierzyć w Syna ukrzyżowanego, to znaczy „zobaczyć Ojca” (por. J 14, 9), to znaczy uwierzyć, że w świecie jest obecna miłość i że ta miłość jest potężniejsza od zła, w które uwikłany jest człowiek, ludzkość, świat. Uwierzyć zaś w taką miłość to znaczy uwierzyć w miłosierdzie. Miłosierdzie jest bowiem nieodzownym wymiarem miłości, jest jakby drugim imieniem, a zarazem właściwym sposobem jej objawiania się i realizacji wobec rzeczywistości zła, które jest w świecie, które dotyka i osacza człowieka, które wdziera się również do jego serca i może go „zatracić w piekle” (Mt 10, 28).”
Któż z nas nie zna przypowieści o synu marnotrawnym. Ukazuje ona nam dwóch synów, z których jeden postanawia zabrać swój majątek i udać się w świat, zaś drugi zostaje z ojcem. Jednakże pierwszy z nich nie realizuje swoich planów, upokorzony, bez majątku postanawia wrócić do domu. Ojciec przyjmuje go z radością, cieszy się z jego powrotu. Jednak ojcowskie przyjęcie nie podoba się drugiemu synowi z racji tego, iż swój majątek stracił, zostawił ojca, a teraz zostaje tak przyjęty.
Przypowieść ta odsyła nas do psychiki człowieka. Wartością, jaka została ukazana wprost to wartość materialna, ale nie ona tu jest ważna. „Ważniejsza od tych dóbr była godność syna w domu ojca.” Godność to właśnie ta ważna wartość, która zupełnie zanikła u tego człowieka, nie dostrzegł jej braku, kiedy żądał od ojca swojej części majątku, kiedy go opuszczał. Moment uświadomienia sobie własnego braku godności nastąpił w momencie uświadomienia sobie utraty wszystkich wartości materialnych. Oczywiście człowiek ten nie wyrzeka się swojego materializmu mówiąc: „Iluż to najemników mojego ojca ma pod dostatkiem chleba, a ja tu z głodu ginę”. Wartości materialne nadal pozostają główną jednostką miary człowieczeństwa.
„W sposób ogromnie precyzyjny stosunek sprawiedliwości do tej miłości, która objawia się jako miłosierdzie, zostaje wpisany w samą treść ewangelicznej przypowieści. Tym jaśniej widać, iż miłość staje się miłosierdziem wówczas, gdy wypada jej przekroczyć ścisłą miarę sprawiedliwości, ścisłą, a czasem nazbyt wąską.
Kolejnym bardzo ważnym elementem chrześcijaństwa poruszonym w tej przypowieści jest ojcostwo. To właśnie silne ojcostwo, wiara w nie pozwoliła w tak pełen miłości sposób przyjąć swojego syna, który w pewien sposób wyrzekł się go. Obserwujemy tu radość ojca, która pierwotnie powodowana jest faktem powrotu syna do domu. Uroczyste przyjęcie. Jednak nie sam powrót jest tu istotny. „Oto ojciec jest świadom, że ocalone zostało zasadnicze dobro: dobro człowieczeństwa jego syna”. Jednym z przejawów miłosierdzia jest przebaczenie.
„Tego, co się dokonało pomiędzy ojcem a synem z Chrystusowej przypowieści, nie sposób ocenić „od zewnątrz”. Nasze uprzedzenia na temat miłosierdzia są najczęściej wynikiem takiej właśnie zewnętrznej oceny. Nieraz na drodze takiej oceny dostrzegamy w miłosierdziu nade wszystko stosunek nierówności pomiędzy tym, kto je okazuje, a tym, który go doznaje. I z kolei gotowi jesteśmy wyciągnąć wniosek, że miłosierdzie uwłacza temu, kto go doznaje, że uwłacza godności człowieka. Przypowieść o synu marnotrawnym uświadamia nam, ze jest inaczej: relacja miłosierdzia opiera się na wspólnym przeżyciu tego dobra, jakim jest człowiek, na wspólnym doświadczeniu tej godności, jaka jest jemu właściwa.”
Skutkiem działania miłosierdzia i nieodzownie związanej z nim miłości jest nawrócenie. „W swoim właściwym i pełnym kształcie miłosierdzie objawia się jako dowartościowywanie, jako podnoszenie w górę, jako wydobywanie dobra spod wszelkich nawarstwień zła, które jest w świecie i w człowieku. W takim znaczeniu miłosierdzie stanowi podstawową treść orędzia mesjańskiego Chrystusa oraz siłę konstytutywną Jego posłannictwa.”
Miłosierdzie podnosi wartość człowieka. Czyni go lepszym. Pozwala zwyciężać mu zło. Przywraca mu człowieczeństwo i godność. Bóg będąc naszym ojcem gotowy jest ciągle ofiarowywać nam swoje miłosierdzie, bez względu na naszą zgodę. Ofiarowuje swoją miłość wszystkim ludziom. Bóg uczy nas jak dzięki miłosierdziu dla innych ludzi, nawet dla syna marnotrawnego dotrzeć do niego i cieszyć się z nim życiem wiecznym.
Jezus Chrystus jest żywym wcieleniem miłosierdzia bożego. Jezus uczy nas miłosierdzia, ale nie uczy nas tylko mówiąc o nim, on je czyni wśród nas. Miłosierdzie to działanie, czyn, wybaczanie, czynienie dobra. Jezus ukazał nam najpełniejszy obraz swojego miłosierdzia na krzyżu, kiedy to przyjmując nasze grzechy męczeńsko umarł za nie oby je nam odpuścić. To właśnie Jezus, zbliżanie się do niego zbliża nas do istoty miłosierdzia.
„W swoim zmartwychwstaniu Chrystus objawił Boga miłości miłosiernej właśnie przez to, że jako drogę do zmartwychwstania przyjął krzyż. I dlatego– kiedy pamiętamy o krzyżu Chrystusa, o Jego męce i śmierci – wiara i nadzieja nasza koncentruje się na Zmartwychwstałym. Jezus doświadcza na sobie miłosierdzia Boga. Jest także symbolem jego niezmierzoności, które będzie się powtarzać.
Bardzo ważną rolę w planie Bożego miłosierdzia odgrywa Maryja. To ona w sposób bardzo szczególny i wyjątkowy doświadczyła miłosierdzia. Ona także złożyła ofiarę w postaci swojego serca w imię bożego miłosierdzia. Ofiara ta miała także wymiar zjednoczenia się z boskim planem miłosierdzia, zgodziła się, wyraziła swoją wierność Bogu.
Boże miłosierdzie jest ponad sprawiedliwością. Nie wszystkie sprawy, konflikty, nie wszystkie krzywdy da się wyrównać z pomocą zasad sprawiedliwości. Jest bezmiar zła i krzywd, które są nie do wyrównania. Ponad sprawiedliwością jest coś więcej, że to coś więcej jest także skuteczne i konkretne. „Nic nie jest tak potrzebne człowiekowi, jak miłosierdzie Boże – owa miłość łaskawa, współczująca, wynosząca człowieka ponad jego słabość ku nieskończonym wyżynom świętości Boga”. „Kościół nie może zapomnieć o modlitwie, która jest wołaniem o miłosierdzie Boga wobec wielorakiego zła, jakie ciąży nad ludzkością i jakie jej zagraża”.
Bóg ukazuje swoje miłosierdzie także przez „zwykłych” ludzi takich jak np. święta Małgorzata Maria. W 1931 Jezus kolejny raz zwrócił się do ludzi z przesłaniem miłosierdzia tym razem była to siostra Faustyna Kowalska. To ona przypomniała nam jak ważne jest miłosierdzie boże, że jest skutkiem nieskończonej i odwiecznej miłości Boga. „Kościół od początku swego istnienia, odwołując się do tajemnicy Krzyża i zmartwychwstania, naucza o Bożym miłosierdziu, które jest rękojmią nadziei i źródłem zbawienia człowieka. Wydaje się jednak, że dzisiaj jest szczególnie wezwany, by głosić światu orędzie. Nie może zaniedbać tej misji, skoro wzywa go do tego sam Bóg przez świadectwo świętej Faustyny.” Papież zwraca naszą uwagę na zagrożenia, jakie niesie ze sobą cywilizacja, cywilizacja bez miłosierdzia, łamiąca normy etyczne, moralne. Takie postępowanie prowadzi do zagłady człowieka. „Doświadczając tajemnicy człowiek przeżywa lęk przed przyszłością, przed pustką, przed cierpieniem, przez unicestwieniem. Może właśnie, dlatego przez świadectwo skromnej zakonnicy, Chrystus niejako wchodzi w nasze czasy, aby wyraźnie wskazać na to źródło ukojenia i nadziei, jak w odwiecznym miłosierdziu Boga.”
Papież podczas ostatniej pielgrzymki do Polski podczas mszy w Krakowie przedstawił sylwetki czterech błogosławionych. Ich najważniejszą cechą wspólną jest oddanie bożemu miłosierdziu. Zarówno błogosławiony Zygmunt Szczęsny Feliński, arcybiskup Warszawy, Jan Beyzym. Jezuita, misjonarz, który swoją posługę misyjną pełnił na Madagaskarze, Jan Balicki- kapłan, który pomagał chorym i ubogim jak i błogosławionej Sancji Janiny Szymkowiak – serafitki, które obdarzała ludzi szczególną dobrocią, najbiedniejszych, najbardziej potrzebujących byli wrażliwi na potrzeby drugiego człowieka, nie zapominali o bliźnich, zwłaszcza tych najbiedniejszych.
Papież Jan Paweł II podsumowując sylwetki tych czterech błogosławionych bardzo konkretnie wytycza nam drogę naszej wiary. „Człowiek dociera do miłosiernej miłości Boga, do Jego miłosierdzia o tyle, o ile sam przemienia się wewnętrznie w duchu podobnej miłości w stosunku do bliźnich”.
”W obliczu współczesnych form ubóstwa, których jak wiem nie brakuje w naszym kraju, potrzebna jest dziś – jak to określiłem w liście Novo millennio ineunte – „wyobraźnia miłosierdzia” w duchu solidarności z bliźnimi, dzięki której pomoc będzie „świadectwem braterskiej wspólnoty dóbr”. Niech tej „wyobraźni” nie zabraknie mieszkańcom Krakowa i całej naszej Ojczyzny. Niech wyznacza duszpasterski program Kościoła w Polsce. Niech orędzie o Bożym miłosierdziu zawsze znajduje odbicie w dziełach miłosierdzia ludzi.”
Nowy wiek, nowe milenium, nowy kościół. Dwa pierwsze tak, trzecie nie do końca. Kościół katolicki można uznać za kościół skłonny do zmian, zmian nie naruszających fundamentalnych prawd wiary. Ciągła chęć zmian sprawiła, iż boże miłosierdzie zeszło na dalszy plan zepchnięte źle pojętą sprawiedliwością, a nie o to chodzi. Zatracamy wiele wartości, także te moralne, religijne. Wielu z nas traktowało boże miłosierdzie jako nie wygodne i nie potrzebne. Jednak ono powraca, czeka tak jak czeka na nas Bóg, gotowy nas przyjąć, gdy my przyjmiemy jego łaskę w postaci miłosierdzia. Nikt nie twierdzi, iż jest to proste, miłość bliźniego, miłosierdzie, szczęście boże nie przychodzi łatwo. Ubiegło roczne wydarzenia w Nowym Jorku przypomniały wielu jak ważne jest miłosierdzie, uświadomiło ludziom, iż Bóg nie będzie czekał w nieskończoność, aż nam „się zachce” do niego przyjść, gdyż czasem może być za późno. Niech święta siostra Faustyna Kowalska będzie dla nas obrazem wielkich zmian w życiu, zmian przygotowujących nas na spotkanie z Miłosiernym Bogiem. Mam nadzieję, iż moje życie także w większym stopniu ukierunkuje się na Boże miłosierdzie za wstawiennictwem znajdujących się w mojej parafii relikwii świętej Faustyny Kowalskiej jak i dzięki jej wspomnieniu piątego października.
„O Boże wiekuisty, w którym miłosierdzie jest nie zgłębione, a litości skarb jest nieprzebrany, wejrzyj na nas łaskawie i pomnóż w nas miłosierdzie swoje, abyśmy w chwilach ciężkich nie rozpaczali ani nie upadli na duchu, ale z wielką ufnością poddali się woli Twojej świętej, która jest miłością i miłosierdziem samym. (Dz. 950).”