Powstanie warszawskie w literaturze zwykle jest przedstawiane jako rodzaj podniosłego romantycznego zrywu narodowego. Tymczasem Białoszewski (Namuzowywanie, Mylne wzruszenia, Zawał) i Świrszczyńska (Jestem baba, Orfeusz) pokazują nam to historyczne wydarzenie z nieco innej perspektywy.
Wiersz Budując barykadę jest przykładem liryki bezpośredniej, bez ściśle wskazanego adresata lirycznego. Podmiot liryczny (zbiorowy) przemawia w imieniu wszystkich powstańców, możemy szukać w nim osoby samej autorki.
W utworze dominują dwie główne sytuacje liryczne: liryka wyznania oraz liryka narracyjna. Budując barykadę opisuje historię zwykłych Warszawiaków, którzy – pomimo starchu i trudności – dzielnie bronią się przed wrogiem. Mamy tu ludzi wszystkich stanów: kanjpiarzy, fryzjerów,
emerytów, chłopców z poprawczaka itd. W obliczu zagrożenia różnice między nimi ulegają zatarciu; wspólnie jednoczą się, by wznieść barykadę. Obrazy przytaczane przez osobę mówiącą są realistyczne.
Wiersz ma budowę stychiczną, nie posiada rymów, a prawie każdy wers składa się z innej liczby sylab. Potęguje to nastrój wojennego nieładu – tutaj nic nie jest uporządkowane, składnia często rozbija w nienaturalny sposób jedno zdanie (więc baliśmy się / naprawdę.), a bardziej poetyckie środki stylistyczne (metafory, porównania) po prostu nie występują.
Bardzo dużą rolę odgrywają za to powtórzenia. Przytaczany kilka razy zwrot „baliśmy się” obrazuje strach mieszkańców, których podmiot liryczny nazywa zresztą „tchórzami”. W tym wypadku jednak nie jest to epitet nacechowany negatywnie, bo „tchórze” nie tylko nie uciekają z pola walki, ale ryzykują życie, by ochronić swój dom.
Szczególną rolę odgrywa inne powtórzenie: Upadła na ziemię służąca, Upadł na ziemię aptekarz i Upadł chłopak z poprawczaka. To alegoria do trzech upadków Jezusa Chrystusa w czasie jego ostatniej drogi. Krzyż zastępuje tu odpowiednio kamień z bruku, drzwi do ubikacji oraz worek z piaskiem.
Początek i koniec utworu spinają klamrą dwa podobne fragmenty. O ile baliśmy się budując pod ostrzałem barykadę wskazuje na aspekt niedokonany czynności, o tyle zbudowaliśmy barykadę pokazuje, że powstańcom udało się dokonać „niemożliwego”; że podjęli próbę obrony miasta, choć nikt ich – jak przyznaje sam podmiot liryczny – nie zmuszał.
Choć jest to poruszająca pamiątka z tamtych strasznych dni, ton wiersza utrzymano w klimacie niezwykle spokojnym – zupełnie inaczej niż w przypadku Pamiętnika z powstania warszawskiego Mirona Białoszewskiego. Tutaj, choć mamy ten sam temat (budowanie barykady w czasie wojny) i motywy literackie (oblężone miasto, apokalipsę, tragedię mieszkańców, przymusową bezdomność), jego ujęcie zasadniczo różni się od liryki Świrszczyńskiej.
Po pierwsze, Pamiętnik z powstania warszawskiego nie jest wierszem. Mamy tu narratora pierwszoosobowego, który relacjonuje wydarzenia bardzo dokładnie, choć pomija np. szczegóły wyglądu pomieszczeń, w których się znajduje (jak wiadomo, w sytuacji zagrożenia nie zwraca się uwagi na takie detale). W zamian za to, w narracji bierze udział całe spektrum innych zmysłów: od słuchu po węch.
Sam narrator, prawdopodobnie – jak w przypadku Świrszczyńskiej – autor we własnej osobie, używa krótkich, urywanych, często nieporadnych zdań (Taki żywy. Z wyciem.). Dzięki temu, całość sprawia wrażenie żywej, „mówionej” opowieści, silnie nacechowanej emocjonalnie. Jest to potęgowane m.in. przez zastosowanie czasu teraźniejszego (Prowadzi nas porucznik.), który dynamizuje opowiadaną historię. Chaos i strach wzmacniają także liczne onomatopeje (Huk. Brzęk.). Czujemy klimat zagubienia, chęć ucieczki.
Wyraźnie widać, że narrator ma zupełnie inną osobowość niż podmiot liryczny u Świrszczyńskiej. Używanie zdrobnień wskazuje na jego silne związanie z Warszawą, opisy zaś pozbawione zostały jakiegokolwiek patosu.
Jakkolwiek nie porównywalibyśmy obu tekstów, mają jeden wspólny cel: zachować w pamięci przodków świadectwo okrutnego cierpienia, jakiego doznawali każdego dnia uczestnicy drugiej wojny światowej. Budując barykadę to wiersz wolny i spokojny, a Pamiętnik z powstania warszawskiego jest jednym z tych dzieł, które poruszają właśnie dzięki wypraniu z emocji. Niewiele w tym romantyzmu, ale romantycy swoją wojnę przegrali już w XIX wieku.