Pewnego razu, mój idol Krzysztof Ibisz, prowadził program gdzie można było wygrać milion złotych. Musiał być idealistą jeśli wierzył, że ktokolwiek wygra milion. Mijał czas, nikomu się nie udało, program tracił oglądalność ponieważ jego idea nie była do końca wypełniona, przecież nikomu nie udało się wygrać tytułowego miliona. Jeden człowiek był blisko, choć powszechnie jego ideologia nie była lubiana - był ateistą. Wygrał wtedy pół miliona, można byłoby go idealizować, ale do pełnej wygranej została mu dokładnie połowa. Program był trudny, wiele pytań, trochę gry w ciemno, tylko ideowiec mógł wierzyć, że uda mu się wywalczyć całą nagrodę, wiele osób dużo straciło, stawiając wszystko, ich idealizm przyćmił rozsądek, program się skończył, miliona nikt nie wygrał, najważniejsze, że ja nic nie przegrałam i tak kończę ten wątek!