Jest wtorek, godzina 8.30. To jest jeden z gorszych dni z całego tygodnia. Wchodząc do szkoły spotykam kilka osób. Już od rana zaczyna się rozmowa na temat: „ Masz zadanie z bioli?”, „Jejku zapomniałam o zadaniu z maty, czy da mi ktoś odpisać??”. Zaraz przy wejściu wszyscy z odrobiną nadziei na twarzy kierują się do kącika korytarza przy szatni, w którym wypisane są zastępstwa. „Znowu dla naszej klasy nic nie ma” krzyczy jedna z dziewcząt. Nikomu się to nie podoba, bo to oznacza, że będziemy musieli całe 9 godzin siedzieć w szkole.
No trudno. Kieruję się na pierwsze piętro do sali komputerowej. Po drodze jeszcze wstępuje do kawiarenki, aby zaopatrzyć się w prowiant na dzisiejszy dzień. Teraz przez dwie nudne godziny będziemy musieli siedzieć i słuchać trochę mało interesujących wykładów nauczyciela. Przed salą siedzi już kilka osób. Dwie dziewczyny z uśmiechem na twarzy mówią na temat swoich sympatii. Podchodzę do Asi, która na pewno ma zadanie z matematyki i na pewno da mi przepisać te, z którymi miałam problem. „Asiu, kochanie moje masz zadanie z maty? Oczywiście że mam” odpowiada z uśmiechem na twarzy i od razu wyciąga zeszyt. Dobrze trafiłam. Niestety są też takie osoby, które prosto w oczy kłamią mówiąc, że nie mają zadania, a na lekcjach pierwsze wyrywają się, a nawet dyskutują na temat pracy domowej. Przecież mogłyby powiedzieć, że mają, ale nie chcą dać. Na informatykach wszyscy siedzą w grupkach, z którymi się trzymają już od pierwszej i drugiej klasy. Jest też jedna osoba, która siedzi sama. Niektóre osoby nazwały ją „nimfą”. Jest zaledwie kilka osób, które zamienią z nią parę zdań. Nie wiem dlaczego tak jest. Przecież ona jest bardzo fajną dziewczyną. Może dlatego, że zachowuje się poważnie. Ja też z nią bardzo rzadko rozmawiam, bo mamy bardzo malutko tematów do rozmów.
Dziś tak nudno nie było, bo pan pozwolił nam siedzieć na Internecie. Jedni czatowali, drudzy rozmawiali, a jeszcze inni przepisywali zadania. Jednym z głównych tematów pogawędek jest matura i studniówka.
Nareszcie dzwonek na przerwę. Po krótkim czasie zrobił się wielki ruch na korytarzu, liczne grupki licealistów, odgłos śmiechów, urywki różnych dialogów. Tak jest tu każdego dnia. Przez chwilę rozmawiam z dziewczyną, która jest bardzo często smutna. Czasami mnie to denerwuje, bo zawsze powodem jej przygnębiania są sprawy sercowe, a konkretnie, to chyba za często się zakochuje… Podchodzę do dziewczyn, z którymi się trzymam. Rozmawiają na temat blogu prowadzonego przez trzy osoby z naszej klasy. Wszystkie są oburzone tym, co tam przeczytały. „Ale o co chodzi??” pytam dziewczynę, która jest najbardziej pyskata i bardzo często ma krytyczny stosunek do wszystkich i do wszystkiego. Gdy mi wszystko opowiedziała byłam w szoku. Już od dawna to znaczy odkąd powstała tzw. trójca wszyscy zmienili stosunek do tych osób. Oni mają wielkie mniemanie o sobie. Uważają się za osoby wszystko wiedzące. To jeszcze jakoś da się strawić, ale to, że wyśmiewają się z innych to już jest szczyt.
Wchodzimy do sali 48. W tej klasie mamy język polski. Na szczęście dziś tylko jedna godzina. Jak zwykle na lekcji pracuje tylko pierwsza ławka, głównie chcłopcy. Nauczycielka już się chyba do tego przyzwyczaiła. Oczywiście denerwuje się głupimi komentarzami jednego z chłopaków. Czasami też się śmieje, bo nawet wyjdą mu śmieszne. Nie tylko pani, ale także połowa klasy bardzo często nie potrafi już go słuchać. Z drugiej strony dobrze, że jest taka osoba, bo czasami można się rozluźnić na lekcji.
Kolejną lekcją jest fizyka. Najnudniejsza lekcja, jaka może być. Schodzę po schodach na parter. Jak zwykle jest mnóstwo ludzi. W dodatku doszli jeszcze uczniowie z wieczorówki, bo już jest godzina 15. Przejście po schodach zajmuje parę minut. „ Może by tak rondo zrobić na tych schodach” słyszę komentarz jednego z uczniów. Siedzę na ławce i przypominam sobie materiał z ostatniej lekcji. „Oo Danka nauczyła się to się na pewno zgłosi” i tak przez całą przerwę słyszę tego typu zdania. Myślą sobie, że znaleźli głupią, co się zgłosi do odpowiedzi. To, że siedzę cicho, rzadko z kim się kłócę wcale nie oznacza, że jestem głupiutka.
Na lekcji pani zapytała jedną osobę z tzw trójcy. Niestety tym razem noga jej się podwinęła, bo została złapana na ściąganiu. Usiadła w ławce i do końca dnia nie odezwała się ani słowem, co było bardzo dziwne. Wszyscy zostawili to bez komentarza, ale każdy sobie swoje pomyślał. Na razie bardzo mało osób mówi głośno na ich temat, ale kiedyś to wszystko wyjdzie na jaw i dużo rzeczy w naszej klasie się zmieni. Może ludzie zaczną mówić sobie wprost wszystko to, co myślą i nie będzie żadnego obgadywania i wyśmiewania.
Nareszcie ostatni nasz dzwonek w tym dniu. Wszyscy zmęczeni, ale z radością na twarzy wychodzą ze szkoły. Próbują nie myśleć o tym, że dziś dostali nieciekawą ocenę i o tym, że gdy dotrą do domu będą musieli uczyć się na następny dzień.