opiszę to pod postacią Rona
Od małego interesowałem się mugolami, tzn ludźmi którzy nie rzucają czarów, którzy nie widzą o ich istnieniu a nawet uważają że czarodzieje są wymysłem ludzkiej wyobraźni. Moje zainteresowanie było podsycane przez ojca który pracuje w Ministerstwie Magi a dokładnie w Departamencie Magicznych Wypadków i Katastrof. To właśnie od niego słyszałem tyle o mugolach.
Ojciec opowiadał mi że mugole wcale nie są tacy tępi jam nam się wydaje, czyli również potrafią racjonalnie myśleć, jednakże zawsze stwierdzał ze smutkiem,że ci biedni ludzie niemagiczni przez swoją niewiedzę są bezlitośnie wykorzystywani przez niegodziwych czarodziejów.
W departamencie ojciec zajmował się głownie zdejmowaniem uroków z przedmiotów należących do mugoli. I zawsze jak wracał do domu z chęcią słuchałem jak opisuje te wszystkie przeróżne wynalazki, aż nie mogłem uwierzyć jak może istnieć coś takiego jak telefon czy automatyczna budka z biletami.
Im więcej tata opisywał te przedmioty tym bardziej pragnąłem spotkać kilku takich mugoli i porozmawiać z nimi. Za każdym razem kiedy był w pobliżu jakiś mugol pod moją czaszką kotłowały się setki myśli . Wiele razy zastanawiałem się jacy oni są, o czym myślą, czy są agresywni ;).
I w końcu nadszedł ten dzień kiedy wyruszałem na nauki do Hogwartu, trzeba było przejść przez pełen dworzec mugoli do przejścia na peron. I wtedy udało mi się poobserwować zachowanie tych ludzi. Uznałem że są wcale nie są jakąś zmazą na honorze czarodziejów, jak niektórzy uparcie utrzymują. Co więcej po pierwszej obserwacji uznałem że powinniśmy utrzymywać z nimi lepsze stosunki, bo wbrew pozorom ą ciekawą nacją.
mam nadzieję że coś takiego ci odpowiada, a jak nie to modernizuj wedle uznania bo napisałem to jest teraz twoje ;)