Lechoń bluźnił przeciwko przeszłości narodowej
"O! zwalcież mi Łazienki królewskie w Warszawie,
Bezduszne, zimnym rylcem drapane marmury,
Pokruszcie na kawałki gipsowe figury
A Ceres kłosonośną utopcie mi w stawie."
"Jeżeli gdzieś na Starym pokaże się Mieście
I utkwi w was Kiliński swe oczy zielone,
Zabijcie go! - A trupa zawleczcie na stronę
I tylko wieść mi o tym radosną przynieście"
Oodrzuca w ten sposób tradycję literackiego przedstawienia Polski w kontekcie jej męczeńskiej histori. Chce ją zobaczyć codzienna, zwyczajną, wiosenną
"a wiosną- niechaj wiosnę, nie Polskę zobaczę"
Poeta operuje tu swoistym paradkosem nawiązując do odrzucenia tradycji poezji nie odrzuca jednak poezji wieszczej, pragnącej wytyczyć drogi całemu narodowi. Sądzi, że wieszczem trzeba być nadal w zwykły codzienny, współczesny sposób.
Zastanawia sie czy Polska ma siłę istnieć bez narodowych mitów. Pragnie dowiedzieć się jaka naprawdę jest jego ojczyzna gdy zdejmie się z Niej historyczny balast. Czy bedzie w stanie istnieć.
"Bo w nocy spać nie mogę i we dnie się trudzę
Myślami, co mi w serce wrastają zwątpieniem,
I chciałbym raz zobaczyć, gdy przeszłość wyżeniem,
Czy wszystko w pył rozkruszę, czy... Polskę obudzę"